MYŚL O POLSCE – AMARANTBLUE – SUB SPECIE FUTURUM

DIALOGUE-------E-PRUS-------ESSAY-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

YOU TRANSLATE

31 sierpnia 2012

U progu września 2012 r. - a brak elementarnego statusu własności

Szykuje się burzliwy wrzesień 2012 r. Początkiem passy będzie patriotyczna i religijna demonstracja 1 września 2012 r., między gg. 17-19, w Warszawie - od Katedry Św. Jana do Bazyliki Św. Krzyża. Te formy protestu mają wywrzeć nacisk, by doszło w Polsce do politycznych zmian. W efekcie nacisków mógłby powstać tzw. rząd fachowców np. pod przewodnictwem prof. Michała Kleibera lub odpowiednia sytuacja, by rozpisać nowe wybory parlamentarne - czyli afera Amber Gold uruchomiła ostrą rozgrywkę polityczną. W domyśle więc powinno zmienić się dużo, by nie zmieniło się nic.

Przyczyną kolosalnej zapaści ekonomicznej Polski w rzeczywistości jest nieracjonalny system finansowy, który przerzuca koszty braku reform na Polaków. W ramach tego systemu funkcjonują przymusowe świadczenia na rzecz państwa, natomiast państwo nie wywiązuje się z deklarowanych świadczeń wobec podatników lub czyni to opieszale. Nie będę wymieniał szczegółowo szeregu instytucji ulokowanych, powiedzmy, na podstawie prawa państwowego, które dokonują "zawłaszczenia mienia." Sedno procederu nie tkwi w sposobach działania tych instytucji, mimo pozorów - sedno znajduje się w paradygmacie systemu finansowego. A rzecz uruchomiono jako element transformacji 1 stycznia 1990 r. W tamtych czasach trudno było komukolwiek wytłumaczyć, że jeśli płacisz podatki, żądaj od państwa adekwatnych usług, sprawdź siłę własnych pieniędzy. Zresztą była to epoka Jacka Kuronia i gorącej zupy dla bezrobotnych - nie ganię tego bezinteresownego odruchu. W tej scenie zawiera się absurd, ekonomiczny performance. A z roku na rok było coraz gorzej.

Generalnie od samego początku tzw. transformacji w Polsce zwykły obywatel był przedmiotem gry finansowej, a nie podmiotem, tak samo, jak w realiach komunistycznego państwa, które ponoć odeszło w przeszłość, w czerwcu 1989 r. Oczywiście, nic podobnego nie wydarzyło się, zmieniła się jedynie scenografia. Zastosowano techniki kształtowania obiegu podatkowego, przeniesione z Europy Zachodniej (kraje skandynawskie, szczególnie system podatkowy Szwecji), które w centralistycznej gospodarce postkomunistycznej przyjęły formę represji. Niesamowita wręcz aktywność Polaków na początku lat 90-tych XX w. nie zmieniła złych tendencji ekonomicznych w Polsce. Nie mogło być inaczej, ponieważ nie przywrócono prawa własności (logicznego prawodawstwa) - i tak jest do dzisiaj. Zatem wszelkie zmiany polityczne, gdy nie zakładają wprowadzenia racjonalnego systemu ekonomicznego i finansowego nie mają sensu. Nie da się już utrzymać status quo.

Systemat finansowy, który obowiązuje w Polsce, był opracowany w instytutach planistycznych Moskwy w epoce tzw. pierestrojki - by "na wieczność" odcinać kupony od kapitalizmu i innowacyjności kraju, ktory rozpoczął się odbijać od komunistycznego dna.

30 sierpnia 2012

Prof. Leszek Balcerowicz, racjonalny surrealizm marksizmu

Od wielu lat szukam odpowiedzi na pytania - Jaka jest sytuacja Polski? Jakie są prognozy na przyszłość? Jaki jest stan polskiej gospodarki? Itp. Najczęściej przeszukuję internet, a efekty zdumiewają mnie. Nie ma rzetelnych danych, brak głębokich analiz; niepełne informacje z obowiązkowym pouczeniem, co to PKB. Dalej już nie będę wymieniał mankamentów informacji o społeczeństwie, narodzie i polskiej ekonomii.

Jeszcze w 1989 r., gdy gazeta "Rzeczpospolita" na jesieni opublikowała tzw. Plan Balcerowicza, po uważnym przeczytaniu zastanawialiśmy się w kręgu ludzi Podziemia (1981-89), kto wytrzyma taką reformę? Dlaczego p. Balcerowicz i zespół jego ekonomicznych współpracowników, chcą dokonać normalizacji finansowej i ekonomicznej w Polsce, przerzucając jej koszty wyłącznie na społeczeństwo - no, właśnie. A jednocześnie Plan Balcerowicza nie przywraca tradycyjnego, klasycznego lub logicznego statusu własności obywatela polskiego państwa. Powiedzmy, coś za coś. W tym planie było dużo niekonsekwencji, które wydawały się nam przejawem represji wobec społeczeństwa (dodajmy, wymęczonego już "wesołą twórczością" na froncie ekonomicznym w latach stanu wojennego). Tekst publikacji drętwy i logiczny, podany w sosie kategorycznej ustawy (absolutyzacja absurdu) - czyli racjonalny surrealizm marksizmu.

Polityka rozpoczyna się od półek sklepowych. Ten truizm dotyczy każdego kraju i systemu ekonomicznego. Rzeczywiście plan p. Balcerowicza zapełnił półki sklepów, tylko za jaką cenę - ponieważ Polacy nie uzyskali wolności ekonomicznej, choćby w ramach systemu etatystycznego, jaki obowiązywał w przedwojennej Polsce (przed 1939 r.). Za wszystkie cierpienia Polacy powinni uzyskać co najmniej swobodę oraz bezpieczeństwo rozwoju ekonomicznego. Stało się przeciwnie, przez okres ok. 22 lat tzw. transformacji byli obarczani ukrytymi i przymusowymi podatkami. Późniejsza "Biała księga podatków" (1998 r.), gdyby Prezydent ją podpisał, nie zmieniłaby fundamentów systemu finansowego - przyjętego wcześniej paradygmatu rodem z przemyśleń ekonometrii.

Nie mam zamiaru krytykować negatywnie prof. Leszka Balcerowicza, bo jest konsekwentny, rzetelny i logiczny. Prezentuje przekonywującą argumentację ekonomiczną - oczywiście, z terenu ekonometrii monetarystycznej. O jakości profesjonalizmu świadczy jego prezesura Narodowego Banku Polskiego (2001-2007). Sądzę, że prof. Balcerowicz gdyby był ministrem finansów wolnego kraju i rozwiązywał dylemat ekonomiczny, jak reformować system finansowy (jak uczynić go racjonalnym i w miarę zbilansowanym), skutecznie przeprowadziłby projekt. Lecz problem w tym, że tej klasy profesjonalistę wynajęło, komunistyczne środowisko "władców" Polski - które postawiło określone zadania polityczne. Jakie są skutki mieszania polityki (ze szczególnym uwzględnieniem interesów sowieckiej agentury) z reformą ekonomiczną odczuliśmy na własnej skórze. I odczuwamy je dalej.

Stawiam więc hipotezę - tzw. Plan Balcerowicza powstał w kręgach marksistowskich planistów w Moskwie (socjotechników), myślę tu o kręgosłupie Planu, a prof. L. Balcerowicz był wykonawcą dopracowanej koncepcji. Rzecz uwiarygodniono nazwiskami profesjonalistów ze Stanów Zjednoczonych i Polski. 

29 sierpnia 2012

Poszukiwanie arche Polski - "Król Duch"

Przeglądałem materiał artystyczny, graficzny i malarski, który odnosi się do tematu "Król Duch" - polski "Król Duch." Nie znalazłem niczego szczególnego, ot, konwencjonalne przejawy ikonografii tzw. historycznej szkoły malarskiej (najwybitniejszy przedstawiciel - Jan Matejko) lub nieudolne próby przedstawień bożyszcz słowiańskich a la prerafaelityzm. Nie ma więc jasnego i prostego przekazu archetypu duchowości Słowian, duchowości Polaków - oczywiście, zakładam, że proces długiego trwania, czyli długiej obecności (ostrożny szacunek, 8-6 tys. lat), Słowian i Polaków na terenach od Łaby, Odry, Wisły i poza Bug, jest wielce prawdopodobny, jak to sugerują najnowsze badania, 2009-2012 r., genetyczne nad pochodzeniem ethnosu i tzw. polskiej haplogrupy.

Co to ma do rzeczy, do poszukiwań obrazu "Króla Ducha"? Jeśli zatem Słowianie i Polacy (ethnos najbardziej reprezentatywny dla Słowian, w sensie genetycznym) władają bardzo starym językiem, którego warstwa pojęć, znaczeń, "zawartości sensualnej," składni, odkłada się dość poprawnie i harmonijnie na starym języku Awesty (Ariów irańskich), który również jest formą satemową j. indoeuropejskiego - to za najważniejszymi słowami muszą być archetypy, istotne obrazy i dźwięki - ciągi doświadczeń, które kształtowały się poprzez tysiąclecia. I właśnie w warstwie sensualnej języka trzeba szukać tego "pierwszego wrażenia," "pierwszego błysku świadomości," czyli słowiańskiego, a zarazem polskiego, arche - obrazu "Króla Ducha."

Najstarszą metodą kontynuowania tradycji i kultury, przypisanych do określonego ethnosu, jest przekaz żywego słowa, z ust do ust - ponoć trwalszy od tradycji spisanej. Tak np. zachował się np. Epos o Gilgameszu na południowych stokach Kaukazu, czy Kalevala w fińskiej Karelii. Tymczasem ciąg prastarej tradycji Słowian i Polaków przerwano, wprowadzając chrześcijaństwo - eksterminując elity kapłanów i bardów. Oczywiście, tym sposobem przerwano jedynie główny przekaz tradycji, ponieważ w tzw. kulturze ludowej występuje pełne "odwzorowanie" archetypicznego motywu Słowian. Ale patrząc na tę problematykę jeszcze z innej strony, wypada stwierdzić, że polska ludowa religijność jest niezwykle oryginalnym i specyficznym połączeniem tradycji słowiańskiej i chrześcijańskiej. Dlatego także ideę "Króla Ducha" można przedstawić w formie tradycji i kultury chrześcijańskiej, obecnej w Polsce od przeszło tysiąca lat.

Prawdopodobną religią Słowian, obecnych na terenach Polski (obecność - było to zjawisko płynne i zmienne, cofanie się i powroty, efekty dość zmiennych warunków naturalnych, stabilizowania się strefy klimatycznej), była jakaś forma zaratustrianizmu, kultu świętego ognia. Zresztą najważniejsze słowa j. polskiego, sensualny matrix, odnoszą się do obserwacji ognia. Słowianie również stosowali pochówek całopalny, wręcz obsesyjny odruch, by nie skalać ziemi. Żywioł ognia i wszelkie pochodne zjawiska, powiedzmy, natury ognistej, były dla Słowian, polskiego ethnosu, podstawą ekspresji. Ta mentalność trwa dalej, zepchnięta do sfery podświadomości zbiorowej. Jest zarazem formą ukrytej postaci "Króla Ducha," ognistą materią, osnową, punktem wyjścia do legendarnej i autentycznej opowieści - jako wielki krąg inspiracji poetyckiej, ale przede wszystkim jako sedno samoświadomości narodowej.

Chcę byśmy się dobrze zrozumieli - rzecz nie w tym, by odwoływać się do prastarych słowiańskich bożyszcz, ponieważ procesu chrystianizacji nie da się odwrócić. Rzecz w tym, by odnaleźć właściwy archetyp, który wzmocni świadomość zbiorową Polaków - w tej epoce, gdy stoimy nad krawędzią przepaści. Polacy powinni wiedzieć kim są dla Europy i świata.  

 

27 sierpnia 2012

Sprawa polska a gabinet luster

Albo idziemy w przepaść, albo natychmiast budzimy się z koszmarnego snu. Tym snem są - cała przestrzeń życia "na niby" i przysłowiowa wręcz niechęć do brania na serio egzystencji, własnej lub innych ludzi. Oto postawa przygodnej osoby, która jednocześnie jest i nie istnieje. Pojawia się, gdy dają i znika, gdy chcą brać. Przepcha się po ordery, naprawi kilofem kran, a kiedy wejdą, ucieknie jako niezrealizowany powstaniec gdzieś, na latającym tapczanie gdziekolwiek. Niepoliczona wręcz rzesza chochołów, pośród których egzystują Polacy. Ludzi, którym dano prawo wyborcze, by na innych przenosić konsekwencje własnej głupoty. Jakby nowy gatunek istot, które Sowiety od 1944 r. spuściły na Polskę, jak psa z łańcucha. Lecz pomimo "medialnych" sukcesów kartę kredytową trzeba będzie rozliczyć, spłacić kolosalne długi. Nawet te wobec przeszłych pokoleń Narodu Polskiego, zobowiązania natury etycznej. Nic nie ginie w przyrodzie.

Czy domyślacie się, dokąd prowadzi głęboka refleksja nad sobą samym i przynależnością do określonego narodu? Tak, tych dwóch spraw nie da się rozdzielić - refleksji nad sobą samym i przynależnością do określonej nacji. Nie ma przypadku w tym względzie - gdy jesteś Polakiem; gdy rozwijasz się jako człowiek w ramach Narodu Polskiego; nie są to sprawy przygodne, czy dowolne. Nie chcesz wierzyć? Zastosuj więc proste funkcje logiki, bo inaczej pozostaniesz igraszką w rękach ludzi innych nacji, nawet we własnym domu - jak dzieje się obecnie w Polsce.

Najpierw wypada osiągnąć ten podstawowy próg refleksji, jakby początek drogi ku wolności osobistej, wolności indywidualnej - a także wolności Narodu Polskiego. Indywidualna wolność nie przeciwstawia się wolności zbiorowej. Te sprawy łączą się w procesie psychologicznej integracji (na razie przyszło nam trwać w "rozsypce," w społeczeństwie zatomizowanym, w kręgu dezintegracji świadomości zbiorowej). Integracja ludzi dokonuje się poprzez docieranie do uniwersalnej idei. Znacznie lepiej wyrazić tę procedurę, że właśnie uniwersalna idea integruje ludzi, łączy ich postawy, harmonizuje z ich wewnętrznym przekonaniem. Taka idea "szuka" wyrazicieli i reprezentantów. Nie sądzicie chyba, iż Żołnierze Wyklęci walczyli i ginęli, bo tak umówili się między sobą, ot, dla kaprysu? Musiała więc ich łączyć jakaś uniwersalna idea płynąca z góry - powiedzmy, coś znacznie większego ponad tzw. przygodne życie w stylu "a jakoś to będzie;" ponad grillowanie u Ryśka, który ma układy; czy ponad kupowanie kina domowego na kredyt, itp.

Zniekształcenie jasnego obrazu dnia, ukrycie sedna codzienności i logiki rozgrywających się spraw w Polsce i na świecie, tworzą przeszkody na drodze poznania tej uniwersalnej idei, wyrazu polskiej racji. Idea porządkuje i wyjaśnia aktualne wydarzenia, odnosi się do praktyki, a zarazem informuje o głębszym sensie. Nie pomylcie idei Rzeczpospolitej z mesjanizmem, który z zasady reprezentuje negatywną myśl - wizję losu cierpiętniczej Polski. Nie ma w nim miejsca na pozytywny program działania, tylko na historiozoficzne fatum. Oczywiście, można w taki sposób opisywać dzieje jakiegokolwiek narodu, tylko dokąd poprowadzi demon nieszczęścia? Polacy, Rzeczpospolita, nie są genetycznie lub mesjanistycznie skazani na zagładę - dlatego powinni twardo trzymać się polskiej racji, Majestatu Króla Ducha, którego poetycko opisał Juliusz Słowacki. Ten poemat ("Król Duch" Juliusza Słowackiego) wyraża symbolicznie rozmiar potęgi i metafizyczną podstawę Narodu Polskiego. 

Wymieniłem tu raptem kilka przyczyny, które blokują wewnętrzne procesy świadomości zbiorowej, świadomości wolnego narodu. Poczucie braku przyszłości, możliwości indywidualnego rozwoju, w ogóle sensu egzystencji, są efektami nihilizmu, bo przecież wydarzenia w Polsce wynikają z jakiegoś "racjonalnego" programu i konsekwentnej presji. A jeśli nie, pojawia się pytanie - czy należy powierzać los konkretnej nacji przedstawicielom politycznego surrealizmu? Scenografię regresu, który widzimy na zewnątrz, uzupełniają pozy teatralne i atrapy dawnych symboli Rzeczpospolitej, symboli, które w obecnej konstelacji społecznej i politycznej nie mają znaczenia. Po prostu nie pasują do socjotechnicznej narracji.      

      

25 sierpnia 2012

Polska, A.D. 2012 - kość niezgody

Naród Polski, reasumując pięć poprzednich artykułów, ma dwie podstawy egzystencji - racjonalną, genetyczny ethnos i nieracjonalną, symbol "Króla Ducha," przedstawiony w poemacie Juliusza Słowackiego.

Genetyczny ethnos Słowian, a jednocześnie Polaków, informuje o procesie "długiego trwania" na terenach od Łaby, Odry, Wisły i poza Bug w ciągu 8-6 tys. lat przy założeniu migracji z Bałkanów (ok. 12 tys lat) - a także stałej obecności nad Dunajem i na terenie Karpat, 8 tys. lat. Była to obecność dynamiczna, jeśli można tak powiedzieć, migracje i powrót, jeszcze raz migracje i powrót, itd. Przyczyną progresu i regresu osadnictwa Słowian, czyli polskiego etnosu, były trudne warunki naturalne epoki polodowcowej - jeszcze nie ustabilizowanej strefy klimatycznej (na terenach Pomorza Zachodniego to zjawisko trwało do okresu późnego średniowiecza). Chcę zaznaczyć, że na razie pozostawiam poza głównym wątkiem refleksji sprawę migracji na tereny Karpat i obszar, powiedzmy, współczesnej Polski słowiańskiego ethnosu ze wschodu - to sprawa dość skomplikowana.

Czy ścisłe badania nad polskim ethnosem w dociekaniach o genezie Słowian mają jakiś związek ze świadomością zbiorową Polaków, tu i teraz? Tak, ponieważ jasno i prosto stwierdzają o archaiczności i ciągłości kulturowej Narodu Polskiego. Jedna tylko przestroga - nie traktujcie pojęcia "naród" w myśl koncepcji rasistowskich lub koncepcji politycznych np. Otto von Bismarcka - jesteśmy bowiem na terenie współczesnych badań genetycznych. Na tle innych narodów ethnos Polaków w pewnym sensie wzbudził zdumienie wśród genetyków (specjalistów od etnogenezy i pochodzenia człowieka), ponieważ reprezentuje zwartą i czytelną strukturę - która nie mutuje się od m.w. 10-8 tys. lat, albo wchodzący w relacje intymne jego przedstawiciele, zachowali specyficzny element haplogrupy słowiańskiej, tzw. polskiej.

Wydawałoby się, że opisujemy tu wyłącznie polski ethnos jako strukturę biologiczną (segment genetycznych elementów składowych), a tymczasem, jeszcze nie zwróciliście na to uwagi, iż niniejsze rozważania ściśle łączą się z badaniami nad początkami, rozwojem i specyfiką określonego języka. Wspomniany powyżej proces "długiego trwania" (8-6 tys. lat), który dotyczy terenów od Łaby, Odry, Wisły i poza Bug informuje również o "długim trwaniu" j. polskiego. Dopiero teraz powinniście zrozumieć najważniejsze znaczenie najnowszych osiągnięć genetyki (2009-2012). Oczywiście, j. polski, jak każdy zresztą język, podlegał wpływom i zmianom - ale w ostatecznym rozrachunku zachował prastary stop językowy, matrix indoeuropejskiego archetypu - właśnie w tej reprezentywnej i czystej formie.

Nieszczęściem dla zapisu j. polskiego, systemu ortografii, była praca XVI-XVII wiecznych drukarzy niemieckich, którzy w ogóle nie rozumieli archaicznej fonetyki słowiańskiej, a stosowali schemat zapisu j. niemieckiego (znacznie młodszego tworu w porównaniu z j. polskim). Zatem uprościli i zniekształcili graficzny przekaz, nie oddali bogactwa dźwięcznych głosek. Przyjmuje się, że archaiczna mowa była "śpiewna" dzięki różnorodności akcentowania (greka klasyczna miała tylko 3 akcenty) i technikom modulacji. Kresowy j. polski jest jakby pozostałością po płynnej, śpiewnej, a zarazem wyszukanej, mowie dawnej Polski, żywego języka, który nadawał się do modlitwy, pieśni i poezji, czyli świadomego wyrazu obecności w świecie. Taki potencjał świadomej obecności, fenomenologiczny pretekst do opisu otaczającego świata (chciałoby się stwierdzić), tworzy poczucie indywidualnej wolności, otwartej jednak ku uczestnictwu we wspólnocie. Oczywiście, na równych prawach - a takiej mentalności nie zniósł (w dziejach Polski i innych krajów), i nie zniesie jakikolwiek agresor, zewnętrzny lub wewnętrzny.

Tu przejawia się istota sporu. Prawdopodobnie dlatego Polacy i Polska są permanentnie "kością niezgody," "szkłem w oku," "ością w gardle" różnej maści uzurpatorów Europy. Prawdopodobnie - jest to problemat archaicznego matrix. Powinniście więc poznać samego siebie, czyli wiedzieć więcej o własnej genezie, która świadczy o heroizmie, a jednocześnie determinuje zagrożenia.

Materiały uzupełniające:

Geneza języków indoeuropejskich

Etnogeneza Słowian 

Polacy, Słowianie, Europejczycy i inne ludy

Cz. Białczyński - Prasłowianie a praindoeuropejczycy 


23 sierpnia 2012

Polska reakcja na zniewolenie

W poprzednim artykule, "Majestat Rzeczpospolitej A.D. 2012 - ku przyszłości" opisałem dostateczne przyczyny, które pozwalają zrozumieć uniwersalną ideę; powiedzmy, "długiego trwania" Polski i Narodu Polskiego; ethnosu zbudowanego na doświadczeniach tysięcy lat. Peter Underhill, Uniwersytet Stanforda, Katedra Genetyki, uważa, że słowiański ethnos - jego bezpośrednią kontynuacją są Polacy, ściśle sprecyzowana haplogrupa - jest obecny na terenach Europy (Bałkany i tereny nad Dunajem) 12 tys. lat, a tereny od Łaby, Odry, Wisły, poza Bug 10-8 tys. lat. Potwierdzają to również inni genetycy z datacją 8-6 tys. lat, m. in. A. Klyosov, Uniwersytet Harvarda i Moskiewski, członek najważniejszych towarzystw naukowych świata, I. Rozhansky oraz P. Shvarev. Wspominam o genetycznych badaniach nad ethnosem Słowian i Polaków, ponieważ reprezentują jasne i ścisłe argumenty na rzecz historycznego procesu "długiego trwania," a także informują o wartości narodu (tu więcej na temat genetycznych badań).

W ciągu tego czasu, pokolenie po pokoleniu żyjących tu ludzi, zgromadziło taki zasób praktycznej wiedzy; metod i sposobów na przetrwanie; które głównie dotyczą trudnych warunków naturalnych wczesnych epok polodowcowych; że współczesne problemy Narodu Polskiego, patrząc z perspektywy "długiego trwania," da się racjonalnie rozwiązać. Recz konsekwencji i logicznego (wręcz cybernetycznego) planu działania.

Mówiąc trochę satyrycznie - obecnie Polacy nie są zagrożeni anomaliami klimatu epoki polodowcowej, a tragicznym w konsekwencjach sposobem rządzenia w Polsce. Wobec naturalnego kataklizmu nic nie można zrobić, ale wobec kataklizmu społecznego i narodowego wypada podjąć właściwe kroki, czyli wpływać na świadomość zbiorową i szukać sposobów wyjścia. Po prostu, jeśli nam, Polakom, nie odpowiada zafałszowana rzeczywistość, produkt "umowy społecznej" tzw. Okrągłego Stołu, to intensywnie pracujmy, działajmy, twórzmy podwaliny pod rzeczywistość, którą uznamy za normalny lub racjonalny status Rzeczpospolitej. To jest pierwszy asumpt do kształtowania koncepcji Polski tu i teraz. Powinniśmy dokonać indywidualnej refleksji o kształt dostępnej nam codzienności - np. co popieramy w szeroko rozumianej sprawie polskiej, a na co nie wyrażamy zgody. Mam na myśli sprawy, które dotyczą nas bezpośrednio i zależą od wolnej decyzji. Pole manewru mimo pozorów jest szerokie, ponieważ socjotechniczny chaos, którego celem jest prawdopodobna niwelacja Polski jako samodzielnego bytu politycznego, ma dwa bieguny.

Drugim biegunem programowego chaosu będzie przyspieszony proces samoświadomości indywidualnej i zbiorowej. Reakcja na zniewolenie. Wypada stwierdzić, że nie każdy z ludzi mówiących po polsku od urodzenia domyśla się, w jakich realiach przyszło mu żyć, nie rozpoznaje także logicznych skutków swoich decyzji. Wcale nie zależy to od wykształcenia określonej osoby. Mamy w takim przypadku do czynienia raczej z problematyką psychologii społecznej, niż efektami manipulacji socjotechniki. Automatyzm społeczny nie istnieje. W Polsce od zainstalowania się na dobre totalitaryzmu (od 1939 r. z krótkimi przerwami na oddech) trwa trening "psa a la eksperyment Pawłowa" - jak pies przysiądzie i będzie potulny, to otrzyma jedzenie, a nawet mieszkanie (za PRL musiał podpisać cyrograf posłuszeństwa i sam siebie pilnował; za post-PRL, zwanego szumnie III Rzeczpospolitą musi koniecznie przywiązać się do kredytu hipotecznego, jak burłak do łodzi).

Metody automatyzacji ludzi i społeczeństwa wyczerpują się, ponieważ szaleńczy eksperyment Pawłowa opisuje nikły fragment rzeczywistości. Dlatego, moim zdaniem, krąg kontynuatorów porozumienia tzw. Okrągłego Stołu (1989 r.) niepokoi sfera nierozpoznanej rzeczywistości, "nieoznaczonego świata," odradzającej się świadomości Narodu Polskiego. Nie twierdzę, że świadomi Polacy sięgną po idealne uporządkowanie spraw Rzeczypospolitej; ideał jest przesadą w drugą stronę, przeciwieństwem chaotycznej sytuacji; mesjanizm byłby również fatalnym rozwiązaniem. Właśnie, co zrobią Polacy, gdy system finansowy upadnie z dnia na dzień? Takie zagrożenie jest realne. Lepiej więc przyjąć metodę "ewolucyjnego upadku," który dokona się w dłuższym okresie, a odpowiedzialnością obarczyć nieustannie trenowanego psa.

Nagle sytuacja ulegnie przemianie - a wtedy podejmujcie przemyślane decyzje, które są zgodne z systemem wartości poprzednich pokoleń Polaków. Ich walka nie poszła na marne, to się właśnie okaże.





21 sierpnia 2012

Majestat Rzeczpospolitej A.D. 2012 - ku przyszłości

"Na dnie popiołu złocisty dyjament..." Cyprian Kamil Norwid

Polakom dano czas, by do końca, aż do bólu, zrozumieli podstawy swojej egzystencji, które również determinują codzienność, tzw. normalne życie, jak przeżyć cały miesiąc, by dotrwać do pierwszego następnego miesiąca. Presja zafałszowanej rzeczywistości polskiej graniczy prawie z absolutnym kłamstwem. I na kłamstwie tzw. Okrągłego Stołu (vide arturiański Okrągły Stół i wspólnota Szlachetnych) ulokowano funkcjonowanie państwa, społeczeństwa i narodu. Zafałszowane wybory z 4 czerwca 1989 r. ugruntowały nie po raz pierwszy w naszym kraju "życie na niby" - to jakby kontynuacja opisanej mentalności Polaków, sprowadzonych do statusu niewolnika, w książce, zbiorze esejów, Kazimierza Wyki pt. "Życie na niby."

U Kazimierza Wyki naganną postawą jest emanacja "sarmatyzmu" rzuconego w realia głównie okupacji hitlerowskiej i potem. Zaznaczam, dość surrealistycznie opisanego sarmatyzmu, ponieważ właśnie ta cecha Polaków, dumny i rubaszny (a miejscami "krotochwilny") sarmatyzm, pozwoliła przetrwać sowiecką okupację Polski. Jednak z uśmiechem kretyna, ale przetrwać. (Czy inne narody wytrzymałyby presję dwóch zbrodniczych okupacji jednocześnie? Śmiem wątpić.) Zatem Kazimierz Wyka dość koniunkturalnie pisał o mentalności polskiej, akcentując tylko cienie - blask sarmatyzmu wyrzucając poza nawias. Jednak książka "Życie na niby" (wyd. I, 1957) mimo wszystko charakteryzuje zasadniczy problem życia na niby - jako kondycji współczesnego Polaka. Np. w ramach tej problematyki mieści się przyzwolenie na fałsz, albo prawdę. Nakładanie się na siebie dwóch światów - fikcji i realności.

Piszę o egzystencji Polaków a mam na uwadze przede wszystkim Naród Polski - czyli sugeruję, by skierować analizę i refleksję ku podstawom metafizycznym Narodu - ku takim fundamentalnym warunkom, które w uniwersalnym sensie decydują o historycznym procesie "długiego trwania" polskości. Najpierw jednak powinniście zapytać samych siebie - czy to przypadek, że jesteście i jesteśmy Polakami? A potem powinniście uświadomić sobie, co jest archetypem naszej narodowej i etnicznej wspólnoty. Nie powtarzajcie automatycznie, iż j. polski, wspólnota językowa, są fundamentem naszej wspólnej świadomości, bo choćby sowieckie eksperymenty na j. polskim, na jego sferze sensualnego przekazu informacji, które prowadzono od lat 50-tych do 80-tych XX w., czy także dość charakterystyczny okres "poetyckiego" przekazu lat 70-tych XX w., przeczą bezpośrednim związkom domyślnej wspólnoty.

Mówimy różnymi językami w ramach j. polskiego - np. środowiska stalinowskie i post-stalinowskie, a my, Polacy. Najeźdźcy sowieccy, ich potomkowie, dzieci i wnuki sowieckiej administracji, mimo, że edukację odebrali już w Polsce - nie mają wyczucia polszczyzny, jej składni, sensu zawartego w informacji, nie mają dostępu do systemu znaczeń, które są poza językiem, a które są genetycznie zawarte w ethnosie. Rozumienie języka otoczenia jest racjonalną metodą budowania indywidualnej świadomości. Proces ten wpływa na rozwój psychiki; sfery mentalnej, emocjonalnej; tworzy podstawę do rozumienia innych. Jeśli programowo nie uznajemy reguł i zasad przynależności do określonej tradycji narodowej, do określonej wspólnoty językowej, to poddajemy w wątpliwość jakikolwiek porządek naturalny, archetyp kulturowy - które kształtowały się w perspektywie tysięcy lat. Wchodzimy więc w konflikt z rzeczywistością; z ludźmi, pośród których żyjemy; ze światem wartości, któremu honoruje specyficzna wspólnota językowa, splotu tradycji i kultury. Gdy dalej upieramy się przy tym, iż nasza negacja jest racjonalna i jedynie słuszna, chcemy więc niszczyć kraj, ludzi, tradycję, obyczaj, kulturę, język. Programowo. Jeśli nie daje się zniszczyć od razu - czynimy tak przez dziesięciolecia, stulecia. Chyba, że pojawia się siły, które przekreślą los osobowej hybrydy - psychopaty i nihilisty. Albo opuścimy znienawidzone miejsce i ludzi.

Teraz po Tragedii Smoleńskiej odradzają się w Polsce siły, o których nie śniło się klasykom marksizmu. Tej okoliczności nie przewidziały również kręgi sowieckich okultystów spod znaku mauzoleum tow. Lenina - zmumifikowanej formy czerwonego arcy Biesa (vide "Biesy" Fiodora Dostojewskiego - tam wyjaśnienie mojej emfazy). Ot, w rzeczy samej są to okoliczności jako przejaw klasycznej cybernetyki - prosta reguła akcji-reakcji, zatem proces uruchomiono. Jak wobec tragicznych wydarzeń powinni bronić się Polacy? Przecież ok. 40 milionowy naród nie wyemigruje nagle np. na Ziemię Ognistą. Dlatego współczesny Naród Polski szuka genezy, podstawy symbolicznej, archetypu - jako antidotum wobec nihilizmu, ludzi, którzy dość "frywolnie" traktują egzystencję innych ludzi w myśl koncepcji prawdy umownej.  

Odwoływanie się do Majestatu Króla Polskiego w prelekcjach Grzegorza Brauna (reżysera i publicysty), "nawet gdyby tym Królem nie został już w ogóle obdarzony Naród Polski w przyszłości... ale myślmy tak, jakbyśmy już teraz byli Jego poddanymi" (parafraza wypowiedzi Grzegorza Brauna) jest bezpośrednią i jasno wyłożoną sugestią jak skutecznie "odpracować" polskość w sferze symbolicznej Narodu. To także plan, projekt i program nawiązania do właściwej konstrukcji genezy polskiego ethnosu na przełomie wieków. Tej rzeczywistości nie da się zniszczyć; poddać w wątpliwość; przekreślić, lecz byłaby to tylko figura retoryczna "leżąca odłogiem" - wobec braku naszego poznania - ta rzeczywista idea tworzy zbiorową świadomość i poczucie obecności, że jesteśmy tu, a nie gdzie indziej. Podobnie jest z innymi nacjami. Struktura w tym wypadku przejawia ideę, która emanuje z góry - natomiast nie reprezentuje procesu ewolucji społecznej lub politycznej, od dołu ku górze. Np. jako rodzaj społeczeństwa otwartego, społeczeństwa globalnego, które ewoluują ku wyższym formom (a la Hegel).

Majestat Króla Polskiego w świecie idei reprezentuje metempsychiczną istotę "Króla Ducha" Juliusza Słowackiego - czyli jest to bliżej niesprecyzowany stan ducha świadomości zbiorowej Polaków, niesprecyzowany, ponieważ nie wszystkie elementy tej poetyckiej, symbolicznej, a zarazem metafizycznej konstrukcji dadzą się przenieść w rzeczywistość fizyczną. Procedura zafałszowania realnej kondycji społeczeństwa i narodu polega na zasłanianiu generalnej i porządkującej idei; polega na tworzeniu sytuacji zastępczych; oszukiwaniu Polaków, że nie ma żadnego wyboru oprócz decyzji uzurpatora lub uzurpatorów.

Mimo wszechogarniającego chaosu i presji ekonomicznej koniunktury - sytuacji sprokurowanych - Polacy zdobędą wolność i niepodległość. O tym decyduje jakość Majestatu Króla Polskiego, idei otwartej ku przyszłości.

Materiały uzupełniające:

Cyprian Kamil Norwid - W pamiętniku 


19 sierpnia 2012

Homo sovieticus - bękart Darwina

Znajdujemy się, kraj i nacja, na krawędzi przepaści - ekonomicznej, finansowej, społecznej, narodowej i religijnej. Doszło w Polsce do takiej trywializacji norm postępowania; oczywiście, był to proces stymulowany przez tzw. sfery polityczne; że teraz próby naprawy sytuacji lub statusu Polski, próby skuteczne w przewidywalnej perspektywie lat, są czystą fantazją. Bóg Najwyższy raczy wiedzieć, jakimi racjami kieruje się postsowiecki homo sovieticus w naszym kraju - chyba, że rzeczywiście chodzi o ulokowanie czegoś na kształt obozu koncentracyjnego, trochę przesadzam, na znacznym obszarze europejskim.

Polska w ramach sowieckiej wojny psychologicznej jest jedynie pretekstem, eksperymentem, sparingiem przed większą rozgrywką - zdobyciem Europy. Położeniem Europy na kolana homo sovieticus osiągnie stan ekspiacji, rozładuje podświadomy kompleks niższości i ukrywany lęk przed chińskim zagrożeniem (perspektywa 5-10 lat). Przypomina to układ polityczny świata opisany przez George Orwella w książce "1984." W zasadzie projekty "uporządkowania" przeludnienia współczesnego świata zmierzają w tą stronę. Jakie więc efekty powinny pojawić się w realizacji futurologicznych projektów? Np. 3-4 imperia, pełna kontrola nad dystrybucją złóż naturalnych, pełne opanowanie spontanicznej demografii, reglamentacja i ścisły nadzór wobec wolności opinii, wolności przepływu informacji, wolności osobistego wyboru, itd.

Na naszych oczach powstają dwa światy - świat realny i nierealny, a lepiej jeszcze powiedzieć, system ugruntowany i system "wyrzucony poza nawias." W Polsce ten proces w ciągu ostatnich 2 lat (od daty Tragedii Smoleńskiej) nabrał niebywałego rozpędu. Sam sposób podejścia międzynarodowej opinii publicznej i kreatorów trendów informacyjnych świadczy o niezrozumieniu sensu smoleńskich wydarzeń (10 kwietnia 2010 r.) i późniejszych metod wyjaśniania tej tragedii. Nie rozumie się i tym samym nie uznaje (nie przyjmuje do wiadomości) całej procedury stosowanej wobec Polski wojny propagandowej, psychologicznej - socjotechnicznego drastycznego testu. Przede wszystkim brak jednoznacznego sprzeciwu wobec wydarzeń w Czeczeni i tych spod Smoleńska jest wyraźnym sygnałem dla sprawców, że wybrali odpowiednią oraz skuteczną drogę. Tak, tego się od nich oczekuje - tyranii, niszczenia państw i kultur, masowej eksterminacji narodów, które nie pasują do globalnej układanki. Nie harmonizują ze światem fikcji - uznanym za współczesny realny świat (po miasteczkach i wioskach sowieckiej Rosji jeździło w latach 30-tych XX w. obwoźne kino, by wmawiać fikcję wydarzeń Rewolucji jako historyczną prawdę; obraz filmowy działał na podświadomość analfabetów).

W świecie realnym, w świecie uznanym za realny, są inne problemy, których szybkiego rozwiązania domagają się elity. Tu występują rzeczywiste potrzeby. Dyscyplinującą i porządkującą ideą nowego imperium Atlantydy będzie załogowy lot na Marsa. Patrząc przez pryzmat przyszłych osiągnięć i z perspektywy lotu na Marsa - jeden naród mniej lub więcej - czy nie wszystko jedno? Tak właśnie fikcja niszczy rzeczywistość. 


17 sierpnia 2012

Król Duch - Polska A.D. 2012

Ludzie w Polsce, oczywiście, również na świecie, podchodzą do poezji jako do rzeczy mało praktycznej, nieprzydatnej w życiu codziennym, arcy świątecznej mowy pięknoducha. Pan poeta, lecz głowa nie ta... nie tamta i nie inna - czyli poeci są absolutnie oderwani od prawdziwego życia, konkretnego i sprawdzalnego zmysłami. W Polsce żyje jeszcze dużo poetów - lub inaczej, pośród Polaków rozsianych po szerokim świecie jest wielu poetów, znanych i nieznanych. U innych nacji nie ma tak wielu ludzi zajmujących się wyższą formą słowa, tworzących w języku ojczystym poezję.

Prawdopodobnie ta sytuacja wynika z tego, że Polacy nie rozpętali strasznych wojen, nie mordowali innych ludzi, nie popadali w rozliczne odmiany rasizmu. Lecz nie dlatego, iż Polacy z natury są potulni - to w pewnym sensie modelowy naród a la warna kszatrija. Naród dumny i waleczny. Inną przyczyną odradzania się w Narodzie Polskim licznych poetów jest jakość i stare pochodzenie j. polskiego. Tu wypada wspomnieć o pracy polskiego orientalisty Ignacego Pietraszewskiego (1796-1869) tłumacza Awesty - o jego naukowym dociekaniu genezy j. polskiego, który jest bezpośrednim przedłużeniem mowy Ariów (Irańskich) w wokalizacji, składni i konstrukcji pojęć. Prace Pietraszewskiego nie były kontynuowane - ale także nikt naukowo nie poddał w wątpliwość jego tez. Jeśli są wątpliwości, gdy chodzi o stare pochodzenie j. polskiego lub znaczne podobieństwo do języka Ariów - proszę zadać sobie trud i przewertować kilka słowników etymologicznych, np. proszę sprawdzić słowo "księga." (Słowo "kniga" jest już przejawem zjawiska kreolizmu językowego.)

Prezentuję tu choćby dwie przyczyny, które moim zdaniem sprawiają, że wśród Polaków w każdej epoce pojawia się wielu ludzi tworzących poezję - powiedzmy, od XVI w. Od tego bowiem wieku w związku z wynalezieniem techniki druku ukazuje się polska poezja (np. Jana Kochanowskiego). Jeśli jednak traktuję tutaj o poezji, akcentuję pradawny nurt przekazu poetyckiego, czyli żywy przekaz świętej pieśni, ponieważ genezą poezji jest święta pieśń, szeroko rozumiana technika przekazu z pokolenia na pokolenie tradycji, wiedzy, mitu i idei "obecności pośród swoich" (konstrukcja praktycznej obecności w żywym świecie). Poezja, a szczególnie poetycka święta pieśń, są sednem historycznego procesu tzw. długiego trwania, który również reprezentuje długie trwanie kultury, ethnosu, na określonym terenie, w sensie geograficznym. Taka sytuacja dotyczy Polaków - sielskiej pieśni, fragmentu archaicznego przekazu, zniszczonej i zapomnianej tradycji (skrybowie średniowieczni nie chcieli jej spisywać, będąc cudzoziemcami, nie zając języka, nie mając dostępu do archaicznego prawdziwego przekazu, a do tego we własnym mniemaniu reprezentowali "wyższą kulturę").

Współcześnie żyjący ludzie w ogóle nie doceniają znaczenia przekazu poetyckiego - a jednocześnie dają się nabierać na prymitywne hasła, zwroty lub zdania reklamowe. W momencie plebiscytu wyborczego dość łatwo uwodzi ich bełkot polityków - wypowiedzi przygotowane przez specjalistów od psychologii społecznej, socjotechniki, technik przekazu medialnego. Poddając się na własne życzenie takim zabiegom, pozornie nowoczesnym i naukowym, popadają w zniewolenie. Co jest konsekwencją zniewolenia? Niewolnictwo lub eksterminacja, u podłoża których leży niszczenie tożsamości narodowej, religijnej, grupowej, rodzinnej, indywidualnej.

Naród Polski, świadomi swojej tradycji Polacy, są obecnie w olbrzymim zagrożeniu - stan na 17 sierpnia A.D. 2012. Pojawił się oto w polskim teatrum Patriarcha Cyryl I, by porozumieć się z Hierarchami Katolickiego Kościoła w Polsce o kształt przyszłości - "pełnej wybaczenia."

Dalej jest wyłącznie przepaść. Szukajcie więc postaci Króla Ducha - czyli lektura niedokończonego poematu Juliusza Słowackiego "Król Duch" jest obowiązkowa. 


16 sierpnia 2012

Co z Polską - A.D. 2012

Król Duch - Jadwiga Andegaweńska (1373-1399)
Zbliża się drastyczny przełom w sytuacji Polski. Decydują o tym przede wszystkim 2 zjawiska: brak jakichkolwiek reform ekonomicznych od ok. 22 lat i brak rozliczenia bezpośredniej okupacji sowieckiej Polski lat 1944-89. Są także inne bezpośrednie przyczyny - najważniejsza, brak racjonalnego i praworządnego wyjaśnienia Tragedii Smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 r. Ludzie, którzy zacierają ślady i ukrywają rzeczywisty ciąg wydarzeń, podłoże Tragedii, nie rozumieją, że taki stan rzeczy likwiduje egzystencję Narodu Polskiego, teraz i w przyszłości. Dlatego niesamowity wysiłek oraz praca Niezależnych Blogerów (m.in. blogera ŁŁ) i p. Antoniego Macierewicza i Parlamentarnego Zespołu są bezcenną wartością dla Polski, dla świadomości i podświadomości zbiorowej Polaków. W takiej sytuacji, stojąc przed powagą faktów Tragedii Smoleńskiej, nie mają już znaczenia jakiekolwiek poglądy polityczne lub osobiste racje.

Najbardziej przekonują mnie analiza i prognozy Grzegorza Brauna, jeśli chodzi o Polskę, polską rację stanu i w ogóle polskość. Są to z reguły, jakby programowo, wypowiedzi kasandryczne, a niektórym słuchaczom prelekcji Grzegorza Brauna "kasandryczne" kojarzą się jako fantastyczne (w domyśle, czyli polska sytuacja nie jest aż tak zagmatwana i zła). Kto jednak pamięta trojańską Kasandrę, czytał Iliadę, ten wie, że Kasandra się nie myliła. Kto ma trochę oleju w głowie i umie przy tym dodawać i odejmować (wystarczy tylko to), ten sprawnie przeprowadzi bilans strat i zysków, zysków i strat, w swoim budżecie domowym np. od wdrożenia tzw. reformy Balcerowicza (1990 r.) do dzisiaj lub sprawnie przeanalizuje swoją obecną sytuację finansową. W związku z osobistym bilansem raczej zastanówmy się dlaczego permanentnie brakuje nam pieniędzy "na koniec miesiąca" (zjawisko, które trwa od 1990 r. czy od 1945 r.), a także gdzie wypływają nasze pieniądze. Gdzie znajduje się ta luka - ukrytych i przymusowych opłat na fatalny, fatalny dla nas Polaków, system ekonomiczny. Tu nawet, gdybyśmy chcieli opisać taki system ekonomiczny, nie chodzi o środki finansowe, o złotówki. Te złotówki oderwane od wartości naszej pracy nie mają znaczenia - są niczym.

Pseudo reformy po 1989 r. w swoim zakresie (szczególnie "dopracowanym" w latach dominacji politycznej PO, 2007-2012) przypominają system mechanistyczny a la pies Pawłowa. Prosty i brutalny. Nikt z tzw. normalnych ludzi, Polaków, nie przebije się ponad zaprojektowany system zachowań. Cokolwiek by uczynił przedsiębiorczy Polak, szybko dopadnie go represyjna administracja skarbowa. Znowu okaże się, że złotówka jest elementem gry społecznej, a nie ekonomicznej - w istocie gry socjotechnicznej. Przy tzw. Okrągłym Stole (1989 r.) świadomie uruchomiono tę grę. A przez ten zabieg socjotechniczny system komunistyczny PRL, system brutalnego przymusu, nie przekształcił się w europejski model liberalny (z honorowaniem zasad społecznych, obywatelskich, z dążeniem ku praworządności) - powiedzmy, w model europejskiego etatyzmu. Nic podobnego się nie wydarzyło. Zmieniły się tylko okoliczności, scenografia, pozy nadludzi - których zniewoleni Polacy muszą utrzymać. A jak nie? To na zmywak do Wielkiej Brytanii lub gdzie indziej (tam pojawi się Premier, a zaraz potem Polkę i Polaka podwójnie opodatkują). Jak nie? To brak życiowych perspektyw w kraju - głód, alkoholizm i do dołu.

Nieuchronnie zbliża się drastyczny przełom w sytuacji Polski A.D. 2012 i sprowokowani ludzie wyjdą na ulice. Już nie pomogą atrapy polityczne w utrzymaniu stymulowanego status quo. Pojawia się więc pytanie - czy można ot tak sobie, socjotechnicznym manewrem, przekreślić przeszło tysiącletnią historię chrześcijańskiej Polski, prawie 10 tysięczny ethnos słowiańskiej obecności na tych terenach (prawdopodobnie) i zniszczyć ok. 40 milionowy Naród? Jakie będą skutki gry znaczonymi kartami?

Materiały uzupełniające:

Wikipedia: Król Polski Jadwiga Andegaweńska