MYŚL O POLSCE – AMARANTBLUE – SUB SPECIE FUTURUM

DIALOGUE-------E-PRUS-------ESSAY-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

YOU TRANSLATE

25 grudnia 2007

Nieustanny dyshonor

Czuję nieustanny dyshonor, powiedzmy, pobytu w tym kraju. I nawet atmosfera Świąt Bożego Narodzenia nie jest w stanie rozładować depresji. Tu nie ma perspektyw, wyróżnione w czasie specjalne okazje - nie dają nadziei na tzw. lepsze jutro. Dlaczego? Brak wolności.

Nie odczuwasz tego? Widzisz, a ja właśnie tak czuję. I co mi tam świąteczny antrakt, gdy zaraz po nim wrócimy do kraju "wielopoziomowych" absurdów. Sądzisz przy tym, że manipulatorzy (a we współczesnej Polsce jest ich dużo) dali pokój, by świętować... W pewnym sensie tak. Lecz nie świętują w kręgu Bożego Narodzenia, odradzającego się Logos.

To był biedny kraj pod komunistyczną okupacją. Teraz jest biedniejszy, z roku na rok, bo niszczy swój największy skarb - nabożność.

19 grudnia 2007

Kto by się spodziewał...


W tzw. publikatorach stoi dzisiaj, że w Polsce, pod koniec a. d. 2007, jest 2 mln ludzi, którzy posiadają po 1 mln $. A to oznacza, ponoć, iż się w naszym kraju poprawiło życie, choćby w aspekcie ekonomicznym. Czyli udały się te szalone reformy lat dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia. No, bo aż tylu ludzi bogatych.

Oczywiście komentarze do tych jakże dziwnych badań statystycznych (o czym te badania mają informować, a zarazem stwierdzać?) przypominają rojenia kretyna. Kłaniają się poglądy Szygalewa z "Biesów", a szczególnie nakreślony tam model społeczeństwa. I Polska jakoś przypomina lub nawiązuje do tego modelu. Moim zdaniem, nasz kraj to połączenie republiki bananowej ze sztafażem pierwocin zachodnioeuropejskiej ekonomii i prawodawstwa. Ta performerska instalacja ma cechę długotrwałej stabilizacji. Np. za 18 lat kontynuacji tych szalonych reform dowiemy się, że w Polsce jest już 4 mln ludzi, którzy mają po 1mln $ (czyli rośnie dobrobyt narodu i społeczeństwa). Niech tam będzie i 5 mln ludzi, którzy posiadają majątek większy niż 1 mln $. Lecz nie o to przecież chodzi.

Trzeba pytać jaki jest kontekst tego przyrostu bogactwa w sensie społecznym i narodowym. W istocie jakie okoliczności ekonomiczne wygenerowały i generują to zjawisko? Na pewno nie jest to pomiar powodzenia, powodzenia Polaków a. d. 2007 lub wcześniej. Mydlenie oczu. Tylko dlaczego zajmują się tym urzędy statystyczne, za pieniądze podatników?

Podstawą tego "sukcesu", moim zdaniem, jest nihilizm społeczny.

17 grudnia 2007

Świstaki mogą wyginąć

Rzeczywiście, a wtedy nie będzie komu świstać. I tym sposobem zaginie w Polsce trudna i elitarna sztuka świstania. To tylko marzenie, które niestety nie spełni się, bo świstaki w naszym kraju mają dobrze. Życie na niby rozwija się, gospodarka na niby trwa, totalitaryzm finansowy państwa wobec obywateli doświadcza apogeum. Tuzy intelektualne naszego kraju na wszelkie sposoby analizują wypowiedzi miernot. Od lat nie padają właściwe pytania. A w czasie tzw. wyborów proporcjonalnych "biegacze" demokracji (już ponoć zachodnioeuropejskiej), czyli tuż na rozbiegu nowej epoki, opowiadają o wszystkim, ale nie o rozwiązywaniu aktualnych problemów. A jakie są te problemy?

Mieszkania, utrzymanie za marną pensję (realną, czyli netto), brak perspektyw rozwoju, ograniczony rynek konsumencki (kaszanka i pasztetowa są w nadmiarze, a do tego plastik oraz foliowe worki), itd. Ponieważ zwykłych ludzi nie interesują sprawy wszechświatowe, wielkie modele ekonomiczne, pkb, plany i wy-pisy...

Świstaki mogą wyginąć. Osobiście w to nie wierzę.

15 grudnia 2007

Odwrotny bieg spraw

Od miesięcy zastanawiam się, jak zakończyć cykl esejów o Orpheusie, który publikuję na mojej innej stronie w Bloggerze - academia alexandria. Przyjąłem formę pisania "od tyłu", więc tekst początkowy sygnowany jest jako część 4 pełnej wypowiedzi o Orpheusie, a część 1 powinna być zakończeniem. To jest dość karkołomne przedsięwzięcie - przedstawiać jakąś sprawę od końca. W opowieściach typu "z życia wziętych", albo w opowieściach literackich, taka forma graniczy z nieudanym eksperymentem.

W opowieściach mitologicznych, legendarnych i symbolicznych, bajkowych wspomniana konwencja, cofanie się od końca do początku, jest nawet w pewnym sensie twórcza. Np. pozwala ukazać ukryte sedno opowieści. To zagubione sedno. Właściwy klucz do zamka. I zdarza się, że oto cudownym sposobem drzwi otwierają się przed nami.

Lecz eseje o Orpheusie mają inny cel. Chcę bowiem mitologiczny wątek, jeden z ważniejszych w mitologii greckiej, wpleść w codzienność. Czyli też odnaleźć kontynuację mitu o Orpheusie i Eurydike we współczesności - nie tej podniosłej, ale zwykłej. Stąd właśnie płynie trudność napisania zakończenia do cyklu esejów, w rzeczy samej części 1.

6 grudnia 2007

Mija 18 lat transformacji



W tym okresie dokonały się tzw. przemiany w Polsce. Powiedzmy, poszerzył się zakres wolności indywidualnej, społecznej, narodowej... Jakiej tam jeszcze, drogi parlamentarzysto polski, drogi polski reformatorze? Kto więc na tych przemianach zyskał, albo kto wciąż zyskuje? A przy tym jakie olbrzymie wprost możliwości otworzyły się przed nami. Dzisiaj już bez problemu zamieniasz złotówki na dolara, złotówki na euro - i ruszasz w świat na spotkanie przygody.

Te prawie 18 lat od momentu zainicjowania przełomu, demokracji, wolnego rynku, wolności osobistej, a zarazem społecznej, to szmat czasu. I rzeczywiście dużo się wydarzyło - by ugruntować w Polsce stan tymczasowości, przygodnej prosperity, a wreszcie represyjnej działalności finansowej państwa wobec obywateli. Ba, do tej pory cały wysiłek elity parlamentarnej i biurokratycznej poszedł na to, by nie wydarzyły się autentyczne zmiany. Polska nie przybliżyła się do standardów Unii Europejskiej, lecz zatrzymała w kręgu, zaklętym kręgu, nie załatwionych spraw. Tyle lat upłynęło od momentu "historycznego zwrotu", a tu wciąż te same i nie rozwiązane problemy.

Czy to jest dziwne? Spójrzmy, kto kieruje, zarządza, czy nawet próbuje władać Polską. Odnoszę wrażenie, że w dobrze pojętym interesie tej grupy osób, środowiska politycznego rozmaitych poglądów, czy światopoglądów, leży utrzymanie tymczasowego stanu Polski, jakby w rozkroku między totalitaryzmem (jego reliktem jest "zamordyzm" finansowy) a pierwocinami demokracji w stylu zachodnioeuropejskim. Stosują siermiężną socjotechnikę vox populi - ale jak widać skuteczną. Poczekamy więc i zobaczymy dokąd ich ten proceder doprowadzi.

Również tej grupie osób, bliżej nie sprecyzowanej, dedykuję powyższy rysunek - w dniu św. Mikołaja.