MYŚL O POLSCE – AMARANTBLUE – SUB SPECIE FUTURUM

DIALOGUE-------E-PRUS-------ESSAY-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

YOU TRANSLATE

13 kwietnia 2011

Wiosna A. D. 2011 - światło albo mrok

Wiosna jakiej od wielu lat nie było. Polacy, Naród Polski, budzą się. Chcą wreszcie osiągnąć wolność i niepodległość. Czyli Polacy zrozumieli - dokąd nas wszystkich doprowadziłaby pogarda wobec tradycji; brak pamięci o tych, którzy walczyli o nasze życie i polegli; brak kontynuacji podstaw narodowych. Lecz wiosna Polaków A. D. 2011 jest trochę "mroczna" poprzez system symbolicznych odniesień. Prowadzący to wybijanie się na niepodległość w swoich wypowiedziach odwołują się wyłącznie i dość często do słów Adama Mickiewicza. Przenoszą również (może nieopacznie) procesy świadomości zbiorowej Polaków w kierunku mesjanizmu. To właśnie jest ta mroczna strona wiosny A. D. 2011.

By wytłumaczyć w czym rzecz, nie wspomnę o Towiańskim, twórcy mesjanizmu, człowieku chorym psychicznie (m. in. od swoich zwolenników oczekiwał hołdu jako syn boży - Jezus Chrystus - wymuszał takie zachowanie). Pod jego przemożnym wpływem był Adam Mickiewicz, potem się trochę odsunął od Towiańskiego, lecz jego idee rozwinął i poniósł dalej. A do tego był prawdopodobnym agentem Rosji - chyba zdradził, czyli zeznawał przeciwko swoim kolegom, Filomatom i Filaretom, przed rosyjskimi służbami. Ich kibitkami wywozili na Sybir, a Adam wraz z Karoliną Sobańską udzielał się towarzysko. Potem zesłano go do towarzystwa rosyjskiego, no, trochę był na Krymie, czego ślad w sonetach.

Do dzisiaj w szkołach traktuje się poważnie, stosując głęboką analizę literacką, tzw. Wielką Improwizację. A tymczasem to jakby przejaw psychopatii; brak powstańczego, czy patriotycznego doświadczenia Adama Mickiewicza; umocowania w rzeczywistości (psyche, nawet jej poetycki wizerunek, trzeba odnieść do rzeczywistości). Właśnie tak wyrażony Konrad w Wielkiej Improwizacji, jego psychologiczny portret, jest neurotycznym typem psychicznej "wydmuszki" - jeszcze krok dalej i stanie się nihilistą, pobratymcą rosyjskich nihilistów. A już kuriozalne są słowa z "Pana Tadeusza," (poemat z gatunku sielskiej fantasy, bo czy był kiedyś w Polsce taki zaścianek, nawet w przenośni jako system narodowych odniesień?) - "My z synowcem na czele powstania i jakoś to będzie." Tak, tak, i jakoś to będzie... Tysiące, tysiące grobów oraz tysiące i tysiące zesłanych.

Poetyka Adama Mickiewicza nie powinna być podstawą odrodzenia Narodu Polskiego. Ludzie, którzy tworzyli sukces 20-lecia międzywojennego XX w., a potem walczyli o Polskę i Europę np. w Powstaniu Warszawskim (byli ze wszech miar skuteczni - przegrali, bo zdradzili tzw. sojusznicy) opierali swój patriotyzm przede wszystkim o poetykę Juliusza Słowackiego. Dlaczego? Pomyślcie, na czym polega odwoływanie się do sfery symbolicznej, jak buduje się taką wypowiedź i co jest kluczową ideą dla procesów świadomości zbiorowej. Dla procesów świadomości zbiorowej, chcę zaznaczyć, a nie dla podświadomości zbiorowej ("Gdy rozum śpi, budzą się demony"). Ideę się racjonalizuje. Gdzie więc iść, w kierunku światła, czy mroku? Jak sądzicie? Gdzie chcemy iść na wiosnę A. D. 2011?

PS. Odpowiadamy przed Narodem Polskim.

12 kwietnia 2011

Bal u senatora A. D. 2011

Tak trwam na szańcu, wiele lat... Przedtem epoka szaleńca, stan wojenny, a potem, już prawie, 22 lata katakumb lub Patmos, miejsca zesłania. W jakimś mieście, gdzie organizowałem i prowadziłem podziemie solidarnościowe (1981-89), zmusiłem do napisania na transparentach, w 10-tą rocznicę powstania Solidarności, hasła "Przetrwaliśmy," a nie "Zwyciężyliśmy." I miałem rację, co wobec Tragedii 10 kwietnia 2010 r. jest marnym pocieszeniem. Później znowu musiałem działać na rzecz wolnego słowa, na rzecz niezależnej kultury - jak wcześniej w latach 70-tych. Przez prawie 62 dni na domu kultury umieściłem transparent "Powstanie jeszcze trwa..." ze znakiem Polski Walczącej naprzeciw trakcji kolejowej jednej z ważniejszych - to mnie podcięło i zniszczyło jako obywatela Polski - pouczał mnie pułkownik, ówczesny wojewoda. A wykonał "wyrok" solidarnościowy burmistrz i przewodniczący "S," który w stanie wojennym uskuteczniał konspirację pod własną kozetką w domu, późniejszy kolega Krzaklewskiego (ten sam, o którym piszę poniżej).

Moje dokonania i kapitał, szczególnie ten opozycyjny, przez dorobioną biografię przywłaszczył sobie działacz pseudo Solidarności, tej po 1989 r., przewodniczący NSZZ "S" Ziemi...  I brał jako senator ordery i medale, a gdy odwiedziłem go z Szeremietiewem, na odjezdnym poszczuł nas policją. W ten sposób pokazał, że tu rządzi, trzęsie powiatem, byłym województwem. A mnie do warszawskiego mieszkania dostarczył coś na kształt "odznaki zucha," twierdząc, iż nie było jak wręczyć mi jej osobiście u ministra Ujazdowskiego, u premiera Buzka. Szyderstwo, ale też żałosna potwarz - jakbym działał tam i wtedy dla odznak, orderów i medali.

A potem ten sam czynownik rozpętał wręcz burzę, by zdobyć Order Orła Białego w oparciu o nasze relacje rzeczywistych działaczy opozycji i wiarygodniej dosztukować sobie życiorys. Może i osiągnął cel, nie sprawdzałem - nie splunąłbym na kogoś takiego. Tak to jest, bracia od styropianu, nie umiecie pamiętać o swoich.

Tak trwam na szańcu... "Bal u senatora" Kadena Bandrowskiego, jest w pewnym sensie aktualną lekturą, A. D. 2011. Ambicje polityczne zniszczą fundament - przecież Wy nie macie ludzi. Czy umiecie zasypać przepaść? Najpierw zastanówcie się, dobrze przemyślcie sprawę. Mam wrażenie, że mój opozycyjny los nie jest wyjątkowy, takich ludzi jest więcej.

PS. Byłoby ze mną jeszcze gorzej, gdybym tam i wtedy, u progu lat 90-tych, opublikował wspomnienia rotmistrza Żywczyka, Narodowe Siły Zbrojne, jak kształtowała się władza ludowa, w lokalnym piśmie, które założyłem, niby wolnym. Rotmistrz płakał, sądząc, iż doczekał choćby "skrawka wolnej Polski," musiałem odmówić.

11 kwietnia 2011

Sytuacja w Polsce - wiosna A. D. 2011

Sytuacja w Polsce na wiosnę A. D. 2011 jest bardzo poważna. Wpływa na to odium Tragedii z 10 kwietnia 2010, a także sposób wyjaśnienia tych wydarzeń przez tzw. czynniki oficjalne. W pewnym sensie nie ma już Sejmu, Prezydenta i Rządu, uprawomocnionych mandatem społecznym i narodowym. Z jednej strony czynniki oficjalne i ich interesy, a z drugiej, Naród Polski i polskie społeczeństwo. Oczywiście, traktuję tu o środowiskach aktywnych - nie traktuję o biernym plemieniu, które mówi przypadkowo po polsku, bo się w Polsce urodziło. Piszę o aktorach sceny politycznej i społecznej - a nie o zbiorowisku niewolników, na których rozgrywa swoje interesy post-komunistyczna kamaryla.

Niestety sposób wyjaśnienia Tragedii z 10 kwietnia 2010 stał się probierzem stanu Rzeczpospolitej. Dlatego niestety, ponieważ z tego testu płyną negatywne wnioski. A zasadniczym wnioskiem - Polska nie jest wolna i niepodległa, albo wolność i niepodległość Polski są poważnie zagrożone. To jest zarazem przyczyna, która każe Polakom gromadzić się i dopominać prawdy. Polacy bowiem mają olbrzymie wyczucie "nerwu" wydarzeń, podskórnej tendencji historycznych odniesień - bo współczesną historię Polski wypełnia tragedia za tragedią. I nie widać końca fatum. 

Nie będzie widać końca fatum, które otacza Polskę, gdy Polacy nie zracjonalizują swoich emocji, nie poskromią mocnych słów. Rozumiem ból wyrażony w ten sposób, lecz powaga sytuacji na wiosnę A. D. 2011, zmusza do działania. Do arcy-mądrego i arcy-przebiegłego działania.

9 kwietnia 2011

Katyń A. D. 2011

Dziś jest rocznica Pomordowanych w Katyniu i nie tylko tam. Rocznica i pamięć o Polskich Oficerach, Honorze i o naszym Sercu - które mimo wszystko jeszcze bije w Polsce. Jak się okazało wobec Tragedii z 10 kwietnia A. D. 2010, Katyń i jego wymowa są kluczowe dla współczesnej historii Polski, dla narodowej świadomości Polaków, dla naszej przyszłości. Czyli nie rozwiązano zasadniczego dylematu, nie osądzono w odpowiedni sposób zbrodni sowieckiej Rosji. I prawdopodobnie dlatego Tragedia powróciła - znowu uderzając w Elitę Patriotyczną Polski, w podstawy bytu naszego Narodu.

Lecz mimo straszliwych okoliczności musimy się podnieść. To już dotarło do zbiorowej świadomości Polaków. Dalej ani kroku.

6 kwietnia 2011

Psychodelia

"Dlaczego szanowny Doktor ze szpitala wariatów wypuścił tylu swoich podopiecznych? Wielu z nich porobiło wręcz wszechświatową karierę i "wyeksponowało" swoją chorobę na eksponowanych stanowiskach." Zwracam się do Dr Wilczura - specjalisty od zwierząt a po godzinach leczącego członków plemienia, czyli osoby w pewnym sensie renesansowej. A tymczasem Dr Wilczura (Kotku, to kresowe nazwisko i dlatego ma taki nominativus) uporczywie milczy.

No to, co się dzieje w Polsce A. D. 2011 - czyli również kontynuacja, medialna kontynuacja, Tragedii z 10 kwietnia 2010 r. - było do przewidzenia. Jak ktoś chce wyłącznie "rządzić" i nic więcej nie będzie robił tylko "rządził," gdy osiągnie z góry upatrzoną pozycję, to efekty będą katastrofalne. A potem jeszcze w blasku fleszy i wobec hord kamerzystów nakłamie, ile tylko wlezie, by zachować status swego "rządzenia." A plemię się cieszy oraz na wiosnę A. D. 2011 np. świdruje ściany - sądząc, że uchwyci brzeg następnego roku.

Pozory mylą. "Co szanowny Doktor aplikował swoim podopiecznym, gdy jeszcze przebywali na terenie zamkniętym? Czystą? Grzybki marynowane?" Niestety Dr Wilczura dalej milczy. Zatem i nam Polakom przyjdzie doświadczyć skoku w przepaść, gdzie pociągnie nas rozpędzone plemię. Ot tak, siłą bezładu.