Ponoć efekty uruchomionego doświadczenia i poznania będą miały duże konsekwencje filozoficzne i kosmologiczne (w domyśle metafizyczne), oprócz tych czysto fizyczno-elementarnych. Ponieważ bozon Higgsa, umykający "wielki nieobecny", kreuje status materialny innych cząsteczek elementarnych - status wymierny.
Ostatecznie lepszą sprawą jest "gra szklanych paciorków"(vide książka Hermana Hesse o takim tytule) niż wywoływanie wojen. W doświadczeniu CERN, które uruchomiono dzisiaj; podziwiam mechanizm, a zarazem instrument badań naukowych oraz konsekwencję realizacji projektu; w postawionych problemach, dostrzegam nieporozumienie. Czy właśnie badanie materii wyjaśni początek i kreatyność wszechświata? I do tego badanie tzw. "czarnej materii" czy "nieoświetlonej", jeszcze nieuchwytnej (?). Może się mylę, bo tajemnica z reguły tkwi w mroku. Lecz nie podejrzewam naukowców CERN o kabalistyczną wiedzę - zatem nie zobaczą światełka na dnie "czarnej materii."
Szkoda, że naukowcy w Genewie zajmują się wyłącznie zewnętrznym mrokiem (chociaż w zasadzie na poziomie elementarnym).
O co, tak naprawdę, chodzi w tych badaniach? Moim zdaniem nie o filozofię czy kosmologię - to argumentacja vox populi. Czy chodzi więc o rozwiązywanie w dłuższej perspektywie problemów energetycznych? Ba, w rzeczy samej prawdopodobna wypadkowa eksperymentu, jeśli się uda, czyli potwierdzi teoretyczny byt cząstki Higgsa.
PS. A jaki jest militarny aspekt "kwadratury koła" CERN, jeśli jest?