MYŚL O POLSCE – AMARANTBLUE – SUB SPECIE FUTURUM

DIALOGUE-------E-PRUS-------ESSAY-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

YOU TRANSLATE

26 maja 2011

U progu świtu

Dzień Matki A. D. 2011 szczególnie odnosi się do Polski, czyli Matki Polaków. Tragedia Smoleńska z 10 kwietnia 2010, a także procesy wyjaśniania wydarzeń oraz towarzyszące im manipulowanie opinią publiczną - krótkowzroczna socjotechnika - stawiają przed jeszcze poważniejszymi problemami. Tymczasem wydawało się, że już sama Tragedia Smoleńska jest arcy poważnym problemem, ponieważ poddaje w wątpliwość istnienie Narodu Polskiego. Od 1945. nie było tak negatywnego wydarzenia... W sensie historiozoficznym, opierając się na historycznym opisie dziejów Polski, tak fatalnego wydarzenia nie było prawdopodobnie poprzez tysiąc lat istnienia. W ciągu zaledwie 5-15 sekund 10 kwietnia 2010 zginęła prawie cała elita przywódcza Polski - najważniejsze osoby, a jednocześnie ludzie, którzy kierowali się polską racją stanu. Próbowali tę rację realizować.

Rzecz nie dotyczy tylko Narodu Polskiego - bo poddaje w wątpliwość egzystencję społeczeństwa, właśnie w takich momentach, gdy narasta niebezpieczeństwo. Sposób i metody wyjaśniania Tragedii, dochodzenie do prawdy, przyjęte przez tzw. czynniki oficjalne, wzmacniają tylko zasadniczy, czy nawet w swojej wymowie historiozoficzny, dylemat - Naród Polski będzie istniał, dalej w przyszłości, albo nie. Oficjalni obrońcy, powiedzmy, jakiegoś porządku społecznego, status quo, chyba nie zdają sobie sprawy, że brak rzetelnego, precyzyjnego i wyczerpującego wyjaśnienia Tragedii, w perspektywie najbliższych lat może przekreślić wiarygodność wszystkich struktur, które porządkują naszą obecność (jako różnorodne formy umowy społecznej i narodowej) właśnie na tych terenach - od tysiąca lat nazywanych Polską. Czyli Tragedia 10 kwietnia A. D. 2010 ma także symboliczną wymowę - to byłby więc początek polskiego Armagedonu. Albo początek prawdziwego odrodzenia i odnowienia się Polski.

Lecz najpierw musimy dojść do prawdy o fakcie samym w sobie i o szerokim spektrum wydarzeń. Głęboka i obiektywna analiza, oparta przede wszystkim na ścisłej polskiej racji stanu (chyba nie trzeba przypominać, co jest interesem Polaków), da odpowiedź oraz rozwiązanie zasadniczego dylematu. Zakładam, że chcemy dalej być Polakami, wchodzić w skład Narodu Polskiego, mieć Polskę, uczestniczyć w porządku państwowym jako Polska, itp. Czy zakładam zbyt naiwnie? Ponieważ, już nie jako Polacy, lecz tylko ludzie, czekamy na dalsze odsłony spektaklu Armagedon Tragedii Smoleńskiej - czyli czekamy na eksterminację, niewolnictwo, zbydlęcenie... Sądząc przy tym, iż jak przyjdzie co do czego, uciekniemy, albo "zakombinujemy" tak, że nas nie dosięgnie odium niszczonej Polski. I w ciągu jednego dnia zaczniemy mówić językami, a w ten sposób ukryjemy naszą polskość na zawsze.

Dzisiaj Dzień Matki - zatem pamiętamy również o naszej Matce, którą jest Polska. "Jestem przy Tobie, pamiętam, czuwam..."

21 maja 2011

"My z synowcem na czele powstania - i jakoś to będzie"

Szlachetni Protestujący, nie posiadacie: projektu, planu, programu poprowadzenia Polski i Narodu Polskiego ku przyszłości. Niejasne jest także do jakiego segmentu polskiej racji stanu się odwołujecie - np. tam pod dachem ruchomego domku turystycznego na ul. Krakowskie Przedmieście w Warszawie, czyli na Szlaku Królewskim. Rozumiem potrzebę chwili, jeśli tak można nazwać waszą insurekcję, ale sugestia "Solidarni 2010," to zbyt mało i nie wyjaśnia niczego. Jestem w pewnym sensie z Wami sercem, lecz nie rozumem. To właśnie moje doświadczenie walki opozycyjnej, szczególnie lat 1981-89 i później, podpowiada mi, bym tu i w tych sprawach, wyraził przestrogę. Ponieważ toczy się rzeczywiście walka polityczna bez pardonu - np. wyborów parlamentarnych 2011 r. może nie być.

Mam wrażenie, że chcecie w tej walce być skuteczni, chcecie ją wygrać. Nie inaczej - ponieważ te całe publicity, które trwa już od przeszło 13 miesięcy, czyli od dnia Tragedii, 10 kwietnia 2010 r., nie służy tylko przerażaniu Polaków, ukazywaniu strasznej prawdy. Tak, sytuacja w Polsce po 1989 r. jest straszna - jako prawda o sowieckim projekcie arcy przebiegłego zniewolenia "na wieczność." Wiktor Suworow i Władimir Bukowski mięli w tej sprawie całkowitą rację, dokonując na początku lat 90-tych XX w. analizę tych pozornych przemian w Rosji Sowieckiej i ościennych krajach satelickich. Lecz co dalej należy, trzeba, wypada czynić na drodze ku wolności i niepodległości? Konkretnie, co?

Podobała mi się akcja rozkładania tulipanów dla śp. Marii Kaczyńskiej, lecz... Gandhi wygrał niepodległość Indii - bo miał do czynienia z praworządnym imperium, które uznało rację przeciwnika. Tu w Polsce, w jakże innych okolicznościach, musimy liczyć się z brutalną reakcją. Ten syndrom przyczynowo-skutkowy dopiero nabiera rozpędu. A kto Polakom i Polsce pomoże, zadba o bezpieczeństwo, gdyby Rosja Sowiecka przejawiła jawną agresję? Musimy polegać wyłącznie na sobie.

Festiwal patriotyzmu dobiega końca - był ku pokrzepieniu serc; ku pamiętaniu o pryncypiach, o Duchu Narodu Polskiego. I to ma sens. Następnym etapem będzie twarda i brutalna walka, do której trzeba się solidnie przygotować. Wbrew mickiewiczowskiej sentencji - "My z synowcem na czele powstania - i jakoś to będzie."

PS. Tu powinien przejawić się wielki rozsądek - bo współcześnie dysponujemy nikłym fragmentem dziedzictwa Rzeczpospolitej. Naprawdę, to moment w naszych dziejach podejmowania decyzji - albo, albo.

7 maja 2011

Badania genetyczne 2009-2011 o pochodzeniu narodów Europy

Pouczające są współczesne badania genetyczne nad genotypem i etnosem Europy. Komparatystyczna metodologia tych badań - np. łączenie wyników badań genetycznych z badaniami nad powstawaniem języków i relacji historyków i kronikarzy starożytnych i wczesnośredniowiecznych - daje wielce interesujące rezultaty. A dzięki nim np. upadają mity o pochodzeniu Słowian i Polaków w Europie. Szczególnie te z terenu nauki niemieckiej (szczególnie z czasów III Rzeszy) - produktu tzw. "narodu panów." Ale również "racjonalistyczni" wręcz do bólu wobec Polaków potomkowie Rugów-Rusów, czyli współcześni Rosjanie, okazują się być uzurpatorami. Oni także nie będą "narodem panów" dla Słowian. I jakimś dziwnym losu zrządzeniem (bo za sprawą współczesnych badań genetycznych nad etnosem Słowian) słowa Władimira Sołowiowa o tym, że Polacy są dla Słowian, jak kasta bramina i w dużej mierze kszatrija, okazują się być bliskie prawdy.

A zatem na terenach współczesnej Polski prawdopodobnie Polacy są już 12 - 10 tyś. lat - czego nie można powiedzieć o Germanach i ich pobycie w Europie. By było jeszcze śmieszniej i absurdalniej, Germanie są najmniej czyści rasowo. Nordycki typ jest więc politycznym a zarazem zbrodniczym wymysłem z dość intrygującą mieszanką nordyckiej mowy (bywało, iż nasłuchałem się od Niemców, że mówię bardzo młodym i wysoce nieprecyzyjnym językiem, czyli j. polskim). Tymczasem mówię językiem bliskim etymologicznie i fonetycznie językowi Ariów (Awesty i Wed) - w przypadku Wed zapisanym pismem sanskryckim. Jestem nawet w tej wymowie i frazie bliżej matrycy indoeuropejskiej, niż grupa językowa Hindi.

Podobne sugestie wypada zastosować wobec innego "nauczyciela i korygującego" los Polaków - wobec Rosjan a obecnie post Sowietów. Np. ruskie latopisy bez stosowania leninowskiej wokalizacji (to był wyrafinowany eksperyment na języku rosyjskim, by go zniszczyć) przypominają j. polski - jednej z ważniejszych kontynuacji prastarego języka Słowian.

Słowianie byli i są wielkim narodem Europy, którzy ją rzeczywiście cywilizowali i bronili. Oczywiście, moim zdaniem, szczególnie tzw. moskiewscy Rosjanie nie należeli i nie należą do tej przestrzeni kulturowej. U podstaw tego kręgu historycznego, ciągu przyczynowo-skutkowego (otwartych ku przyszłości), leżą, struktura etnosu Słowian oraz matryca genetyczna odradzających się pokoleń. Tych rzeczywistych zjawisk nie da się zatrzymać, ani zniszczyć. Matrix DNA funkcjonuje tu, jak Terminus, symbol przestrzeni i czasu.

Oto link do artykułu, który prezentuje najnowsze badania genetyczne o pochodzeniu narodów i języków Europy

PS. Prawdopodobna obecność Polaków na terenach m. w. współczesnej Polski od 12-10 tyś. podlegała przesunięciu, nie należy rozumieć tej obecności wyłącznie jako stabilnej. Pamiętajmy, że dopiero Otto von Bismarck wcielał dość prostacką wersję idei narodu, jako reprezentant społecznego i politycznego ewolucjonizmu. W jego czasach np. jeszcze pod Hamburgiem żyły resztki słowiańskiej ludności. Niniejszym tekstem chciałem zaakcentować historyczne zjawisko długiego trwania Słowian i Polaków, narodu o zwartym etnosie językowym, w Europie. Kiedy nawet ok. 2-1 tyś. przed Ch. mamy do czynienia z migracją Słowian z zachodu na wschód, oczywiście, moim zdaniem. Argumentuję to analizą rozmieszczenia haplogrupy R1a1a7.

Badania nad genotypem i etnosem Europy trwają. Dzięki tym badaniom można falsyfikować wiedzę o przeszłości - czyli dokonać głębokiej korekty opisu historycznego. Oczywiście to nie są cele genetyki lub konkretnie tej części badań. Ale wnioskowanie oparte na materiale tak zobiektywizowanych badań zbliży nas do prawdy o człowieku i jego przynależności etnicznej (dość przecież skomplikowanym procesie; dość skomplikowanym etnosie; wobec dość "wymieszanej" krwi). Nie jestem zwolennikiem panslawizmu, czy też jego ekspresyjnych odmian. Nie jestem także zwolennikiem hipotezy o rasach ludzkich. Badania trwają...

vide - Genetic history of Europe

13 kwietnia 2011

Wiosna A. D. 2011 - światło albo mrok

Wiosna jakiej od wielu lat nie było. Polacy, Naród Polski, budzą się. Chcą wreszcie osiągnąć wolność i niepodległość. Czyli Polacy zrozumieli - dokąd nas wszystkich doprowadziłaby pogarda wobec tradycji; brak pamięci o tych, którzy walczyli o nasze życie i polegli; brak kontynuacji podstaw narodowych. Lecz wiosna Polaków A. D. 2011 jest trochę "mroczna" poprzez system symbolicznych odniesień. Prowadzący to wybijanie się na niepodległość w swoich wypowiedziach odwołują się wyłącznie i dość często do słów Adama Mickiewicza. Przenoszą również (może nieopacznie) procesy świadomości zbiorowej Polaków w kierunku mesjanizmu. To właśnie jest ta mroczna strona wiosny A. D. 2011.

By wytłumaczyć w czym rzecz, nie wspomnę o Towiańskim, twórcy mesjanizmu, człowieku chorym psychicznie (m. in. od swoich zwolenników oczekiwał hołdu jako syn boży - Jezus Chrystus - wymuszał takie zachowanie). Pod jego przemożnym wpływem był Adam Mickiewicz, potem się trochę odsunął od Towiańskiego, lecz jego idee rozwinął i poniósł dalej. A do tego był prawdopodobnym agentem Rosji - chyba zdradził, czyli zeznawał przeciwko swoim kolegom, Filomatom i Filaretom, przed rosyjskimi służbami. Ich kibitkami wywozili na Sybir, a Adam wraz z Karoliną Sobańską udzielał się towarzysko. Potem zesłano go do towarzystwa rosyjskiego, no, trochę był na Krymie, czego ślad w sonetach.

Do dzisiaj w szkołach traktuje się poważnie, stosując głęboką analizę literacką, tzw. Wielką Improwizację. A tymczasem to jakby przejaw psychopatii; brak powstańczego, czy patriotycznego doświadczenia Adama Mickiewicza; umocowania w rzeczywistości (psyche, nawet jej poetycki wizerunek, trzeba odnieść do rzeczywistości). Właśnie tak wyrażony Konrad w Wielkiej Improwizacji, jego psychologiczny portret, jest neurotycznym typem psychicznej "wydmuszki" - jeszcze krok dalej i stanie się nihilistą, pobratymcą rosyjskich nihilistów. A już kuriozalne są słowa z "Pana Tadeusza," (poemat z gatunku sielskiej fantasy, bo czy był kiedyś w Polsce taki zaścianek, nawet w przenośni jako system narodowych odniesień?) - "My z synowcem na czele powstania i jakoś to będzie." Tak, tak, i jakoś to będzie... Tysiące, tysiące grobów oraz tysiące i tysiące zesłanych.

Poetyka Adama Mickiewicza nie powinna być podstawą odrodzenia Narodu Polskiego. Ludzie, którzy tworzyli sukces 20-lecia międzywojennego XX w., a potem walczyli o Polskę i Europę np. w Powstaniu Warszawskim (byli ze wszech miar skuteczni - przegrali, bo zdradzili tzw. sojusznicy) opierali swój patriotyzm przede wszystkim o poetykę Juliusza Słowackiego. Dlaczego? Pomyślcie, na czym polega odwoływanie się do sfery symbolicznej, jak buduje się taką wypowiedź i co jest kluczową ideą dla procesów świadomości zbiorowej. Dla procesów świadomości zbiorowej, chcę zaznaczyć, a nie dla podświadomości zbiorowej ("Gdy rozum śpi, budzą się demony"). Ideę się racjonalizuje. Gdzie więc iść, w kierunku światła, czy mroku? Jak sądzicie? Gdzie chcemy iść na wiosnę A. D. 2011?

PS. Odpowiadamy przed Narodem Polskim.

12 kwietnia 2011

Bal u senatora A. D. 2011

Tak trwam na szańcu, wiele lat... Przedtem epoka szaleńca, stan wojenny, a potem, już prawie, 22 lata katakumb lub Patmos, miejsca zesłania. W jakimś mieście, gdzie organizowałem i prowadziłem podziemie solidarnościowe (1981-89), zmusiłem do napisania na transparentach, w 10-tą rocznicę powstania Solidarności, hasła "Przetrwaliśmy," a nie "Zwyciężyliśmy." I miałem rację, co wobec Tragedii 10 kwietnia 2010 r. jest marnym pocieszeniem. Później znowu musiałem działać na rzecz wolnego słowa, na rzecz niezależnej kultury - jak wcześniej w latach 70-tych. Przez prawie 62 dni na domu kultury umieściłem transparent "Powstanie jeszcze trwa..." ze znakiem Polski Walczącej naprzeciw trakcji kolejowej jednej z ważniejszych - to mnie podcięło i zniszczyło jako obywatela Polski - pouczał mnie pułkownik, ówczesny wojewoda. A wykonał "wyrok" solidarnościowy burmistrz i przewodniczący "S," który w stanie wojennym uskuteczniał konspirację pod własną kozetką w domu, późniejszy kolega Krzaklewskiego (ten sam, o którym piszę poniżej).

Moje dokonania i kapitał, szczególnie ten opozycyjny, przez dorobioną biografię przywłaszczył sobie działacz pseudo Solidarności, tej po 1989 r., przewodniczący NSZZ "S" Ziemi...  I brał jako senator ordery i medale, a gdy odwiedziłem go z Szeremietiewem, na odjezdnym poszczuł nas policją. W ten sposób pokazał, że tu rządzi, trzęsie powiatem, byłym województwem. A mnie do warszawskiego mieszkania dostarczył coś na kształt "odznaki zucha," twierdząc, iż nie było jak wręczyć mi jej osobiście u ministra Ujazdowskiego, u premiera Buzka. Szyderstwo, ale też żałosna potwarz - jakbym działał tam i wtedy dla odznak, orderów i medali.

A potem ten sam czynownik rozpętał wręcz burzę, by zdobyć Order Orła Białego w oparciu o nasze relacje rzeczywistych działaczy opozycji i wiarygodniej dosztukować sobie życiorys. Może i osiągnął cel, nie sprawdzałem - nie splunąłbym na kogoś takiego. Tak to jest, bracia od styropianu, nie umiecie pamiętać o swoich.

Tak trwam na szańcu... "Bal u senatora" Kadena Bandrowskiego, jest w pewnym sensie aktualną lekturą, A. D. 2011. Ambicje polityczne zniszczą fundament - przecież Wy nie macie ludzi. Czy umiecie zasypać przepaść? Najpierw zastanówcie się, dobrze przemyślcie sprawę. Mam wrażenie, że mój opozycyjny los nie jest wyjątkowy, takich ludzi jest więcej.

PS. Byłoby ze mną jeszcze gorzej, gdybym tam i wtedy, u progu lat 90-tych, opublikował wspomnienia rotmistrza Żywczyka, Narodowe Siły Zbrojne, jak kształtowała się władza ludowa, w lokalnym piśmie, które założyłem, niby wolnym. Rotmistrz płakał, sądząc, iż doczekał choćby "skrawka wolnej Polski," musiałem odmówić.

11 kwietnia 2011

Sytuacja w Polsce - wiosna A. D. 2011

Sytuacja w Polsce na wiosnę A. D. 2011 jest bardzo poważna. Wpływa na to odium Tragedii z 10 kwietnia 2010, a także sposób wyjaśnienia tych wydarzeń przez tzw. czynniki oficjalne. W pewnym sensie nie ma już Sejmu, Prezydenta i Rządu, uprawomocnionych mandatem społecznym i narodowym. Z jednej strony czynniki oficjalne i ich interesy, a z drugiej, Naród Polski i polskie społeczeństwo. Oczywiście, traktuję tu o środowiskach aktywnych - nie traktuję o biernym plemieniu, które mówi przypadkowo po polsku, bo się w Polsce urodziło. Piszę o aktorach sceny politycznej i społecznej - a nie o zbiorowisku niewolników, na których rozgrywa swoje interesy post-komunistyczna kamaryla.

Niestety sposób wyjaśnienia Tragedii z 10 kwietnia 2010 stał się probierzem stanu Rzeczpospolitej. Dlatego niestety, ponieważ z tego testu płyną negatywne wnioski. A zasadniczym wnioskiem - Polska nie jest wolna i niepodległa, albo wolność i niepodległość Polski są poważnie zagrożone. To jest zarazem przyczyna, która każe Polakom gromadzić się i dopominać prawdy. Polacy bowiem mają olbrzymie wyczucie "nerwu" wydarzeń, podskórnej tendencji historycznych odniesień - bo współczesną historię Polski wypełnia tragedia za tragedią. I nie widać końca fatum. 

Nie będzie widać końca fatum, które otacza Polskę, gdy Polacy nie zracjonalizują swoich emocji, nie poskromią mocnych słów. Rozumiem ból wyrażony w ten sposób, lecz powaga sytuacji na wiosnę A. D. 2011, zmusza do działania. Do arcy-mądrego i arcy-przebiegłego działania.

9 kwietnia 2011

Katyń A. D. 2011

Dziś jest rocznica Pomordowanych w Katyniu i nie tylko tam. Rocznica i pamięć o Polskich Oficerach, Honorze i o naszym Sercu - które mimo wszystko jeszcze bije w Polsce. Jak się okazało wobec Tragedii z 10 kwietnia A. D. 2010, Katyń i jego wymowa są kluczowe dla współczesnej historii Polski, dla narodowej świadomości Polaków, dla naszej przyszłości. Czyli nie rozwiązano zasadniczego dylematu, nie osądzono w odpowiedni sposób zbrodni sowieckiej Rosji. I prawdopodobnie dlatego Tragedia powróciła - znowu uderzając w Elitę Patriotyczną Polski, w podstawy bytu naszego Narodu.

Lecz mimo straszliwych okoliczności musimy się podnieść. To już dotarło do zbiorowej świadomości Polaków. Dalej ani kroku.

6 kwietnia 2011

Psychodelia

"Dlaczego szanowny Doktor ze szpitala wariatów wypuścił tylu swoich podopiecznych? Wielu z nich porobiło wręcz wszechświatową karierę i "wyeksponowało" swoją chorobę na eksponowanych stanowiskach." Zwracam się do Dr Wilczura - specjalisty od zwierząt a po godzinach leczącego członków plemienia, czyli osoby w pewnym sensie renesansowej. A tymczasem Dr Wilczura (Kotku, to kresowe nazwisko i dlatego ma taki nominativus) uporczywie milczy.

No to, co się dzieje w Polsce A. D. 2011 - czyli również kontynuacja, medialna kontynuacja, Tragedii z 10 kwietnia 2010 r. - było do przewidzenia. Jak ktoś chce wyłącznie "rządzić" i nic więcej nie będzie robił tylko "rządził," gdy osiągnie z góry upatrzoną pozycję, to efekty będą katastrofalne. A potem jeszcze w blasku fleszy i wobec hord kamerzystów nakłamie, ile tylko wlezie, by zachować status swego "rządzenia." A plemię się cieszy oraz na wiosnę A. D. 2011 np. świdruje ściany - sądząc, że uchwyci brzeg następnego roku.

Pozory mylą. "Co szanowny Doktor aplikował swoim podopiecznym, gdy jeszcze przebywali na terenie zamkniętym? Czystą? Grzybki marynowane?" Niestety Dr Wilczura dalej milczy. Zatem i nam Polakom przyjdzie doświadczyć skoku w przepaść, gdzie pociągnie nas rozpędzone plemię. Ot tak, siłą bezładu.