MYŚL O POLSCE – AMARANTBLUE – SUB SPECIE FUTURUM

DIALOGUE-------E-PRUS-------ESSAY-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

YOU TRANSLATE

20 października 2008

Co robić wobec kryzysu finansowego?

Te kilka uwag kieruję do ludzi normalnych, zwykłych, którzy mają skromne oszczędności, chcą do zbliżających się w Polsce wydarzeń kryzysu finansowego podejść racjonalnie i spokojnie:

Poradnik na trudne dni:

1) Najpierw spłać wszystkie swoje rachunki oraz postaraj się pomniejszyć wierzytelności, zobowiązania finansowe wobec np. banku - zminimalizuj sumę kredytów;

2) Jakąś kwotę pozostałych twoich zasobów zamień na inną walutę, o której masz wiedzę, że w przyszłości jej wartość wzrośnie wobec złotówki;

przydatne linki: waluty


3) Pozostałe twoje wierzytelności postaraj się podzielić na mniejsze i rozłożyć w 2-4 bankach, jeśli oczywiście jest to możliwe w twoim wypadku (dokładnie więc przejrzyj umowę o kredyt);

4) Zachowaj na koncie płynnej lokaty rozsądną sumę, którą będziesz finansował swoje bieżące potrzeby;

5) Możesz pozostałe swoje zasoby trzymać w 2-4 bankach, o których wiesz, iż mają dostateczną płynność finansową - doskonałych banków nie ma; oprócz rankingów na temat banków i innych źródeł informacji - wykorzystaj własną intuicję;

przydatne linki: banki internetowe



6) Teraz również zainwestuj w rzeczy potrzebne w domu - ale nic nie bierz na kredyt, szczególnie omijaj długoterminowy kredyt na zakupy;

7) W domowym budżecie zlikwiduj wydatki, których nie rozumiesz - a które pojawiają się co miesiąc "tak nie wiadomo skąd i po co," (np. polecam jednak gotowanie wody w czajniku elektrycznym niż na gazie - używanie gazu jest już finansowo niebezpieczne);

8) Nie inwestuj w żadne fundusze, papiery wartościowe, nie graj na giełdzie, nie pożyczaj na procent - to uspokoi twoje nerwy, a na dłuższą metę przywróci spokój, zimną krew i logikę działania. A dzięki temu w przyszłości będziesz miał siłę odrobić straty.

Oczywiście niniejszy poradnik nie wyczerpuje wszystkich wątków. Powinieneś go uzupełnić o swoje pomysły, jeśli jesteś pewien, że lepiej zabezpieczą twoje zasoby finansowe. Tylko nie lokuj w złoto lub precjoza, nie trzymaj worka wypchanego walutą w domu, nie wierz szarlatanom, iż właśnie teraz na spadkach można się nieźle wzbogacić.

Najtrudniejsze będą 3-4 tygodnie - październik i listopad 2008 r. Powodzenia.

GLOSSA
a) trzeba uważać na USD - prawdopodobnie "podpędzone" USD będzie miało kolaps w perspektywie 1-3 miesięcy;

b) 4 banki, w których mógłbyś założyć konta, to zarazem 4000 EURO zabezpieczone na 100% - to oficjalna i realna forma zabezpieczenia twoich zasobów finansowych;

c) 4 banki to również 4 karty kredytowe, a to przy umiejętnym przesuwaniu terminu zadłużenia, rozciągając terminy spłat - znosi efekt "natychmiastowego" obciążenia;

d) pamiętaj, że w grze finansowej, w prowadzeniu finansów, psychologia odgrywa wyjątkową rolę.



19 października 2008

Nocturn

Zapowiada się ciężki tydzień. Najbliższe dni będą testem dla polskiego systemu finansowego, a nawet doprecyzowując charakter tego egzaminu - będzie to test polityczno-finansowy. Oczywiście, już daje się przewidzieć efekty. Polski system finansowy zaprzepaścił 18-letnią szansę przemiany, rozwoju i wzrostu gospodarczego. I teraz to wszystko wyjdzie na jaw. Zatem będziemy w przyspieszonym tempie oglądać tragi-farsę, jak na starym filmie w konwencji czarno-białej. Dużo bieganiny, szamotania się, obwiniania...

Do tej pory tzw. analitycy finansowi, rynkowi, ekonomiczni, itd., bagatelizowali procesy światowego kryzysu - pocieszając opinię publiczną, że sytuacja finansowa w Polsce jest wprost znakomita. Twierdzili również, iż jeśli kryzys zbliży się do Polski, to nasz kraj da odpór złym tendencjom. Z ich analiz wynikało nawet, że Polska jest "wyspą spokoju" pośród rozszalałego oceanu. Przeszło trzy tygodnie temu pojawił się zaskakujący pomysł, by Polska weszła jak najszybciej do strefy Euro (w latach 2011-2012). Czyli mieliśmy do czynienia na kanwie światowego kryzysu finansowego z tzw. wesołą twórczością. Szkoda, iż autorami tego wręcz surrealistycznego przedsięwzięcia był (i jeszcze jest) polski Rząd. Ta nonszalancja, wymowna ucieczka w świat marzeń, zemszczą się niebawem. Ponieważ mogło być inaczej - choćby trochę lepiej. Przede wszystkim trochę racjonalniej.

Zły start u początków - wypadało bowiem polskim elitom władzy i finansów przygotować program naprawczy, przygotować choćby skromny program i poinformować o nim rzetelnie, np. co robić w momencie załamania się systemu (jasne, tu przemawia przeze mnie naiwność). Lecz czas, gdy światowy kryzys dopiero się rozkręcał, polskie elity władzy i finansów przeznaczyły na socjotechnikę (bo ponoć uporczywie wmawiane kłamstwo staje się po jakimś czasie prawdą). Niestety taki jest obraz - mglisty, tragiczny i zarazem absurdalny. Patrząc z dystansu będą to wydarzenia komiczne, bo świat nie kręci się wyłącznie wokół pieniędzy.

Nie ma doskonałych ludzi; nie ma doskonałej władzy; nie ma doskonałych sposobów rozwiązywania problemów. Tak, to niemożliwe. Lecz wypadało (również przez naiwność, zakładam, że polskie elity władzy i finansów składają się z rozsądnych ludzi) przygotować społeczeństwo na trudne wydarzenia, to mogłoby pomniejszyć ich drastyczność, niepotrzebny przesyt tragedią osobistą i grupową. No cóż, stało się inaczej. Teraz nie ma czasu na korektę. Zegar miarowo pochłania sekundy, minuty, godziny. Zbliżamy się nieuchronnie...

15 października 2008

Upadek i krach światowych finansów

Sytuacja przeszła wszelkie wyobrażenie. Na naszych oczach rozgrywa się wielki test kondycji finansów i gospodarki świata. A do tego ludzie, powiedzmy ludzie zainteresowani, rzucają się od ściany do ściany, szukając danych, prawdziwych danych, rzetelnych danych - jakichkolwiek danych, by tylko były skuteczne, choćby na kilka sekund. W zastraszającym tempie współczesny świat wypada poza orbitę cywilizacji. Z rozpędu naruszono już fundamenty rozwoju, a mechanizm, maszyneria ekonomiczno-finansowa, rozpadają się.

Inni ludzie w Stanach Zjednoczonych stoją w kolejce po pracę. Jeszcze inni ludzie opuszczają miasta w Irlandii. Przerażenie i panika - oto efekt wieloletniej socjotechniki, uspakajania, że wszystko jest w należytym porządku, wobec ukrytej i absurdalnej praktyki. Wczorajsze przemówienie Prezydenta G. W. Busha uzupełnia ten zły nawyk - i przemówienie będzie nieskuteczne. Prezydent Bush już dawno przekroczył zasady, tradycyjne i podstawowe zasady amerykańskiego sposobu postępowania - kapitalistycznej lokacji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych Ameryki. Tym samym stracił wiarygodność.

W ramach tego testu funkcjonuje eksperyment elit władzy i pieniądza - jakby elity nie rozumiały powagi sytuacji. Wszelkie dotychczasowe decyzje, które miały uratować system finansowy (plan Poulsona i Bernanke), są totalnym uderzeniem w strukturę pieniądza. Jaki więc jest sens mieć pieniądze, zarabiać, inwestować... jeśli dysponujemy pustym papierem? Tak, ponieważ ten papier (kiedyś pieniądz) FED drukuje w nadmiarze, a Europa chce wydrukować go jeszcze więcej. Ludziom próbuje się wmawiać, że są to plany ratunkowe. Nikt nie ufa i nikt nie wierzy.

Ale otumanieni ludzie sądzą, że właśnie upada kapitalizm - zasadnicza idea wolnego świata. Tymczasem na naszych oczach rozsypuje się system arbitralnej interwencji w gospodarkę, który nie ma nic wspólnego z kapitalizmem. Na razie deklaracje państwa, iż uzupełni brakujące sumy USD, windują pozycje indeksu giełdowego. Lecz rozmiar ingerencji, jego absurdalna wielkość, w istocie anarchizuje ten system sam w sobie. To rzeczywiście apokalipsa - apokalipsa papierowego socjalizmu w Stanach Zjednoczonych. Epoka globalizacji dobiega kresu. Tak drastycznie. Lecz tragiczna sytuacja ma również głębię - oto rodzi się inna epoka. "Król jest zamordowany; niech żyje król! - Le roi est mort; vive le roi!"

9 października 2008

Gra sieciowa Virtual Numbers cz. 3

Nie pomagają regulatory - np. wczorajsza obniżka stopy procentowej. Powiedzmy, to jest taki "podręcznikowy" wręcz korektor, do tej pory skuteczny (no w miarę skuteczny - gdy stosuje się go racjonalnie). A zatem jeśli jest taka, a nie inna, sytuacja finansów w Stanach Zjednoczonych i na świecie - płynie wniosek, przyczyną kryzysu i krachu nie są: panika inwestorów, klientów instytucji finansowych, ostra gra tzw. "syfami" różnorodnych wierzytelności... To skutki. Tak, te elementy należą do zbioru pt. skutki.

Doszło prawdopodobnie do naruszenia "reguł początkowych," swoistej matrycy finansowej w ramach światowego systemu, podstawy rzeczywistych rozliczeń jakiegokolwiek zachowania podmiotów ekonomicznych. Podcięto korzenie drzewa tak, że usycha i raptownie padnie. Tylko gdzie i jak "podcięto" matrycę?

Na pierwszy plan wychodzi bezradność prowadzących finanse. Wymowny brak profesjonalizmu połączony z bezradnością (szczególnie widać to w Polsce - np. absurd planu wejścia Polski do strefy EURO - o zgrozo, właśnie w obliczu światowych wydarzeń - lecz nie tylko to) odbija się w sferze politycznej i społecznej. Przecież za wyposażeniem FED w prawie nieograniczone prerogatywy stoją: lęk i histeria. Działa się konsekwentnie, by zachować płynność finansowego obiegu. Natomiast nie robi się nic, by zniwelować brak aktywności - może efekt, który powinien się rozegrać i wypalić do końca.

Oczywiście, byłoby to sięgnięcie dna, nadmiar drastycznych doświadczeń. Lecz "odsuwanie na później" zaczyna przypominać upadek w przepaść bez dna. Coraz głębiej.

Moim zdaniem, bieżące wydarzenia są zarazem argumentacją, która dobitnie przekreśla globalny system finansowy, jego sens i funkcjonalność. Na naszych oczach upada kolos - dość atrakcyjna drama. Lecz upadek kolosa uderza i uderzy w ludzi na całym świecie, którzy tym samym odpowiedzą za socjotechniczny eksperyment pt. Globalizacja - autorstwa nielicznych grup światowej finansjery. Teraz kreatorzy eksperymentu (to jednak eksperyment na ludziach) potracili głowy. Tak jest na razie. Kim będzie "nowy człowiek," jaki typ niewolnictwa wymyślą kreatorzy na przyszłość?

Gra sieciowa "Virtual numbers" przeszła samą siebie, ale to dobrze. Ponieważ prawdopodobnie uderzy w globalnych kreatorów, z wielką mocą. Nie pomogą już dodruki.

6 października 2008

Glossa do Virtual Numbers cz. 2

Informacje z sesji poniedziałkowej Wall Street, czyli znaczny spadek notowań giełdowych, a także przenoszenie się efektu krachu finansowego na realną gospodarkę Stanów Zjednoczonych, ukazują inny obraz "Virtual numbers."

Gra sieciowa "Virtual numbers" ma niestety realne konsekwencje. Kryzys i krach implikują materialne rezultaty. Rzecz przestaje więc być "zabawna." Patrząc teraz na posunięcia Rządu Stanów, te które już trwają od 2-3 tygodni, wypada przyjąć, że były i są to z istoty zabiegi psychologiczne. Jak widać, mimo olbrzymiej determinacji (np. przekroczenie zasad zdrowo-rozsądkowych ekonomii), nie rozwiązują problemów. Z naciskiem trzeba powtórzyć - od początku były posunięciami psychologicznymi. Ekonomiczne zabiegi lub korekty byłyby już nieskuteczne i zabrakło czasu, by je zastosować.

Zatem oto destrukcyjny, wręcz potworny, a zarazem realny, przejaw gry "Virtual numbers." Wydawało się, iż dokonuje się jedynie korekta wirtualnych danych finansowych (w ramach konceptualnej buchalterii) - tak już nie jest. "Virtual numbers" pociąga za sobą gospodarkę światową... Na razie w Stanach. Quo vadis, munde?

Gra sieciowa Virtual Numbers cz. 2

Jak widać, słychać i czuć gra się dopiero rozkręca. To dobrze, bo każda epoka ma jakieś urozmaicenie. Ot tak, by mieć świadomość, że żyjemy w ciekawych czasach - coś w rodzaju budowania zbiorowego sensu istnienia. Ba, może to być charakterystyczna psychoza. Lecz zawsze lepsza będzie stymulowana psychoza, niż ewidentny bark świadomości. Nie?

Rzeczywiście jest coraz ciekawiej - efekty gry "Virtual numbers" docierają na przedproże Polski. Teraz będzie rozpadać się struktura finansowa Niemiec, a właściwie będą się urealniać dane niemieckiej ekonomii. Prawdopodobnie okaże się, że wiele z tych danych ma wyłącznie znaczenie wirtualne i nie pomogą "nowe subskrypcje" Euro, by wmówić szerokiej publiczności, że to są realne efekty gry rynkowej. W zasadzie gry rynkowej w szlachetnej Republice Niemiec nie ma, również nie występuje w Europie Zachodniej - chodzi tu o wolną grę rynkową. Tak, ale ostatecznie pieniądz nie może być tylko "dokumentem" pobożnych życzeń Unii Europejskiej, szeroko pojętego performance społecznego. Musi mieć fundament, zaczepienie "rynkowe."

I lew, albo puma, bezszelestnym truchtem zbliżają się do ofiary. O kogo chodzi i o co tu chodzi? Hamlet wiedział, ale był się zatracił. A Pani, Pan, domyślają się w czym rzecz? No właśnie. Gdy w realnym życiu wypada czasem grać w "Virtual numbers," to jeszcze nie oznacza, że jeśli wygraliśmy, to naprawdę wygraliśmy. Nieliczni z nas, grających w "Virtual numbers," mają uczynnych kolegów np. w Mennicy Państwowej, którzy mogą dodrukować i uzupełnić nasze zasoby - "urealnić" naszą wygraną. Jak sądzę niejaki "Prezio" ma... Gdyby więc, jak przypuszczam, nasz Tuz zadzwonił do wpomnianej mennicy, natychmiast ruszyłby dodruk.

Tymczasem przyznaję, że przesadziłem, ponieważ epoka pozytywistyczna w finansach dobiegła kresu. Już dodruki pieniędzy nie będą skuteczne, nawet psychologicznie. Sieciowa gra "Virtual numbers" wyemancypowała się ponad miarę. Zatem metody gry powzięte z systemu gier: np. pchełek i salonowca, nie będą skuteczne w "Virtual numbers." Do tej pory niby wszystko grało, ale wreszcie przestało grać. Za chwilę system finansowy w Polsce przejdzie test - tak, jak hartowanie stali, ogień, woda, jeszcze raz, ogień, woda...

4 października 2008

Gra sieciowa Virtual Numbers cz. 1

Liczyłem na to, że Izba Reprezentantów zagłosuje 3 października 2008 r. przeciw przekrętowi Poulsona. Przeliczyłem się - lecz przeszło 170 Reprezentantów było przeciwnych. Dobrze więc, iż nie było jednomyślności.

Co teraz się wydarzy? Wojna domowa w Stanach? Pogłębienie wiru finansowego w Europie? Rykoszet w polskie interesy? Trudno powiedzieć.

Ale jest pozytyw. Gra sieciowa "Virtual numbers" wyszła z ukrycia i nie zapędzi jej ku nowej konspiracji "dofinansowanie" 700B $. Możemy również skorzystać na grze sieciowej "Virtual numbers." Nie od razu wprawdzie - narazie wstrzymajmy się z inwestycjami. Po krótkim antrakcie, gdy powrócimy na widownię, rozegra się polska drama pt. "Latający szczur na nieboskłonie." Najstarsi ludzie nie oglądali takiej sceny, a właściwie ciągu pasjonujących scen. Armageddon polityczny, społeczny i gospodarczy. Tak, właśnie tu, tuż za rogiem, u zbiegu ulic: Krokodyli i Manekinów (patrzcie uważnie - zaraz z podcieni wyłoni się kaprawy facecik...).

"Virtual numbers" powstała dla niekonwencjonalnych graczy, a dramaturgia wirtualnej intrygi wciągnie tradycyjnych aktorów, uwiedzie umysłowość nastawioną wyłącznie na zyski. Umysłowość, która "zawsze" wygrywa.

No, a teraz przegra z kretesem. Już przegrała. W ułamku sekundy. Pojawia się jednak problem, ściśle związany z katharsis - jak klasyfikować buchalterię gry sieciowej "Virtual numbers" tu w Polsce? Neoliberalizm nie upadł (tam w Stanach) - a tylko stracił przytomność. Odpłynęły pieniądze, lecz mamy dobro wyższego rzędu - Rzeczpospolitą. Taką wyrażam nadzieję.