MYŚL O POLSCE – AMARANTBLUE – SUB SPECIE FUTURUM

DIALOGUE-------E-PRUS-------ESSAY-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

YOU TRANSLATE

19 grudnia 2007

Kto by się spodziewał...


W tzw. publikatorach stoi dzisiaj, że w Polsce, pod koniec a. d. 2007, jest 2 mln ludzi, którzy posiadają po 1 mln $. A to oznacza, ponoć, iż się w naszym kraju poprawiło życie, choćby w aspekcie ekonomicznym. Czyli udały się te szalone reformy lat dziewięćdziesiątych poprzedniego stulecia. No, bo aż tylu ludzi bogatych.

Oczywiście komentarze do tych jakże dziwnych badań statystycznych (o czym te badania mają informować, a zarazem stwierdzać?) przypominają rojenia kretyna. Kłaniają się poglądy Szygalewa z "Biesów", a szczególnie nakreślony tam model społeczeństwa. I Polska jakoś przypomina lub nawiązuje do tego modelu. Moim zdaniem, nasz kraj to połączenie republiki bananowej ze sztafażem pierwocin zachodnioeuropejskiej ekonomii i prawodawstwa. Ta performerska instalacja ma cechę długotrwałej stabilizacji. Np. za 18 lat kontynuacji tych szalonych reform dowiemy się, że w Polsce jest już 4 mln ludzi, którzy mają po 1mln $ (czyli rośnie dobrobyt narodu i społeczeństwa). Niech tam będzie i 5 mln ludzi, którzy posiadają majątek większy niż 1 mln $. Lecz nie o to przecież chodzi.

Trzeba pytać jaki jest kontekst tego przyrostu bogactwa w sensie społecznym i narodowym. W istocie jakie okoliczności ekonomiczne wygenerowały i generują to zjawisko? Na pewno nie jest to pomiar powodzenia, powodzenia Polaków a. d. 2007 lub wcześniej. Mydlenie oczu. Tylko dlaczego zajmują się tym urzędy statystyczne, za pieniądze podatników?

Podstawą tego "sukcesu", moim zdaniem, jest nihilizm społeczny.

Brak komentarzy: