MYŚL O POLSCE – AMARANTBLUE – SUB SPECIE FUTURUM

DIALOGUE-------E-PRUS-------ESSAY-------PHILOSOPHE-------POEMS1-------POEMS2

YOU TRANSLATE

13 września 2007

Socrates z Lublina

Po wyjściu z pociągu na dworcu w Lublinie poszliśmy usiąść na ławce, chciałem zapalić papierosa i przez chwilę rozejrzeć się. Czy to jest ten sam lub podobny zapach, jak dawniej, gdy przyjeżdżałem tu na studia? Jaka panuje atmosfera; jak jest szybkość lubelskiej codzienności; wreszcie jak tu smakuje tytoń (papieros - nie miałem czasu nabić fajkę) plus poranne słońce, summa wspomnień plus pierwsze wrażenie tu i teraz... Co jeszcze mogło pojawić się we wstępnej korekcie obrazu i jak wejść w ten obraz, by np. czegoś nieopatrznie nie naruszyć? Tak, dokonać subtelnym gestem "naprawę" blasku - to co innego, niż ingerencja szybkich i nerwowych kroków.

Lecz nie było czasu na wrażenia. Zaraz też podeszła do nas szacowna postać, ktoś w stylu urzędujących (samych z siebie) cicerone, jak to bywa właśnie w starych miastach. Rozpoczął pozdrowieniem i zarazem przeprosinami, że burzy spokój, najpierw zwracał się do dziewczyny z kwiatem, a potem do mnie.Tak właśnie, jak wypada czynić wśród starożytnych. Pomogę Ci w rozumieniu - to prawo gościa i prawo domownika, reguła znakomitego wychowania.

W słonecznym świetle wspomniana postać miała na sobie gustowny garnitur, ciemną marynarkę i jasne spodnie, wyczyszczone buty (to już rzadkość pośród współczesnych mieszkańców naszego kraju), lekko błękitną koszulę i mniej gustowny krawat. Wszystkie części garderoby trochę zmięte i przybrudzone. Mój pierwszy ogląd - myślałem: "oto zagubiony weselnik lub uczestnik całonocnej biesiady z okazji chrzcin jakiegoś dziecka, który pojawił się na dworcu, by kupić papierosy, lub podróżny, który wyszedł z pociągu na nieodpowiednim przystanku w drodze na własny ślub."
"Proszę mnie posłuchać, nie czynię przecie despektu, sam będąc w despekcie. Zatem proszę o moralne wsparcie rozmową..." Szacowna postać wypowiadała się wobec nas piękną i harmonijną frazą, dobrze przy tym intonowaną. Choć pojawiały się od czasu do czasu "skróty i zgrzyty", niewyraźnie wypowiadane słowa, gubienie pełni wokalizowanej głoski - no, cóż nieprzespana noc, alkohole... rzecz do wybaczenia - nihil novi ad sole.

Wstałem z ławki i podałem rękę - "A dostojny Pan..." Przerwał mi - "Jestem tylko menelem..." Przerwałem - "E tam, najprędzej meneli spotkasz w sejmie i na urzędach, więc jeśli już... Szanowny Pan Menel..." Przerwał - "Pewna pani z bufetu, co dała mi szklankę herbaty, powiedziała przy tym, proszę Panie Menelu..." Przerwałem - "Dobrze uczyniła, lecz zapomniała o von, Panie von Menelu... Przerwał - "Ale ta pani nie zna takiej okoliczności... byłoby zatem nazwisko, nowe nazwanie, lecz zatraciłem imię... Przerwałem - "Nic podobnego, witaj Socratesie, po tylu latach, witaj w Lublinie... Przerwał - "Ale Socrates nie lumpował się, nie pił taniego wina, nie włóczył się po nocach... Przerwałem - "Źle waćpan czytałeś, idź więc i doczytaj... Przerwał - "A bywało, że dużo czytałem i myślałem. Szanowny Panie, pamiętasz bibliotekę przy Narutowicza w Lublinie... Przerwałem - "Tak, tam też swego czasu czytałem przedwojenne rzeczy Witkacego... ale Socrates może być jeszcze raz, idź waćpan i doczytaj, a jeśli nie chcesz... Przerwał - "Są różnorodne koncepcje czasu; oprócz tych hipotez rzeczywistość ma wiele autonomicznych segmentów; i w takiej strukturze obecny i rzeczywisty, nawet do bólu w swych przejawach, jest czas psychiczny, czas psyche... Szanowny Panie, witaj w Lublinie, oto rozpędza się dla nas czas psychiczny, swoistego rodzaju przesmyk; jakby przełęcz, którą tu i teraz przejdziemy... oto czas..."
Gdy wsiadaliśmy do trolejbusu, przystanek przy dworcu kolejowym w Lublinie, uścisnąłem rękę na pożegnanie - "Niech Szanowny Pan doczyta o naszym Socratesie - to prawdopodobnie podpowiedź dla waćpana."

"Czas bezwzględny, rzeczywisty bieg czasu, są na ten psychiczny moment zawieszone... Niech więc, wykorzysta Pan Szanowny pięknie i godnie tę lukę, przesmyk, nadprogramowe rozdarcie... przyjmuję imię, choć jeszcze doczytam."

A potem patrzyłem przez okno pojazdu. Otwierał się przede mną Lublin, źródło mojej wiedzy i sztuki.

Brak komentarzy: